Szłam korytarzem z podniesioną głową, chociaż niemal czułam, jak
mijające mnie ludzie zawieszają na mojej osobie wzrok. Dobrze wiedziałam, że
jestem cała przemoknięta i zostawiam za sobą mokre ślady, ale uparcie
ignorowałam ten fakt. Otworzyłam drzwi i weszłam na korytarz a po chwili
znalazłam się na sali gimnastycznej. Trwał mecz piłki nożnej. Liceum Konoha
kontra Liceum Suna. Był remis, a tłum szalał. Jak na rozgrywki międzyszkolne było bardzo dużo ludzi, ale
co się dziwić. Dużo dziewczyn przyszło zobaczyć uczniów Konohy, bo jest to
szkoła tylko dla chłopaków. Usiadłam spokojnie pod drzwiami. Zaczęłam się
trząść jak mokry piesek. Kolejne krzyki i oklaski. Podniosłam głowę. Przebiegł
koło mnie. Podbiegł do kolegów, a ci klepali go po plecach i ściskali. Dzięki
jego golowi mieli przewagę. Nagle blondyn powiedział mu coś na ucho. Szybko
odwrócił się w moją stronę. Popatrzył prosto na mnie. Widziałam jak marszczy
brwi, przyglądając mi się. Pod wpływem jego wzroku spuściłam wzrok na dół.
Wtedy zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę, po której miała zacząć się druga
połowa. Chłopcy z obu drużyn ruszyli do swoich ławek. Oczywiście już czekała
tam też grupka dziewczyn, które czekały na swoich idoli. Jednak brunet i blondyn
ruszyli prosto w moją stronę. Ludzie rozsuwali przed nim niczym morze przed
Mojżeszem. Powoli wstałam, kiedy
się do mnie zbliżyli.
- Co ty tu robisz?- spytał zimno. Już miałam odpowiedzieć jednak
wtedy przed oczami znowu stanęła mi ta scena. Z mojego gardła wydostał się
tylko żałosny jęk. Chłopak prychnął głośno, po czym złapał mnie za nadgarstek i
pociągnął za sobą. Moją rękę puścił dopiero w szatni jego drużyny. Naruto
stanął w drzwiach. Miał pilnować by nikt nie wszedł do środka.
- Więc? Po co przyszłaś?-zapytał ostro. W odpowiedzi tylko mocniej
pochyliłam głowę.
- No?!- Zaczął się denerwować. Słyszałam to. Ruszył do mnie
szybkim krokiem. Z przyzwyczajenia skuliłam się i czekałam na cios. Jednak ten
nie nadszedł. Zamiast niego poczułam tylko jego dłoń na głowie.
- Tenshi wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda?- spytał już
łagodniejszym tonem.
- Weźmiesz mnie do domu? – spytałam łamiącym się głosem – Proszę.
– jęknęłam. Usłyszał tylko ciche westchnienie.
- Jasne.- odpowiedział spokojnie. Wiem, że często go denerwuje
swoim zachowaniem, ale dużo na to nie poradzę. Taka już jestem. Jedyny na to sposób,
jaki znalazłam to unikanie go. Jak dotąd sprawdzał się doskonale, ale teraz
wszystko zawaliło się.
- Choć tu, mała. Znowu pociągnął mnie za rękę, do swojej szafki.
Wyciągnął z niej swoją koszulkę i bluzę, po czym podał mi je. – Masz przebierz
się maluchu, bo się przeziębisz a wtedy rodzice mnie zabiją. Posłusznie wzięłam
do niego ubranie i zaczęłam ściągać przemoczone ubranie. Chłopcy kulturalnie
odwrócili się do mnie tyłem na tą chwilę. Ściągnęłam sweterek, koszulkę
spódniczkę i buty. Po ubraniu się miałam na sobie skarpetki, leginsy i jego
koszulkę.
- Gdzie dać mokre rzeczy?
- Daj.- powiedział blondyn. Gdy mu je podałam ruszył do łazienki i
rozwiesił je na parapecie. Bluza bruneta sięgała mi do połowy uda.
- O jak słodko wyglądasz maluchu. Prawie jak dziecko tego głąba. –
Skomentował blondyn. W odwecie kolega pacnął go w głowę. I znowu zaczęłam się
jedna, z tych ich niedorzecznych sprzeczek. Kiedyś się nimi przejmowałam,
jednak teraz, kiedy są na porządku dziennym zaczęły mnie bawić. Cicho się
zaśmiałam. Momentalnie przestali i
popatrzyli na mnie zdziwieni, jednak zaraz i oni się zaśmiali.
- No! – krzyknął blondyn – Nareszcie się uśmiechnęłaś! Jeszcze
głośniej się zaśmiałam.
- Dobra chodźcie, bo zaraz skończy się przerwa. Zgodnie
pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy z powrotem do Sali gimnastycznej. Chciałam
ponownie usiąść koło drzwi, jednak obydwaj powstrzymali mnie łapiąc za ręce i
poprowadzili mnie do ławki rezerwowych. Kazali usiąść mi koło ławki, ewentualnie
przed nią, by mnie widzieli, po czym ruszyli na zbiórkę drużyny. Po chwili,
ponownie zabrzmiał dzwonek rozpoczynający drugą połowę. Razem z resztą zaczęłam
klaskać.
Mecz skończony. Oczywiście wygraną drużyny
Konohy. Aby to uczcić cała drużyna, plus ja, poszła na pizzę. Na koszt trenera
oczywiście. Po posiłku chłopcy z drużyny chcieli iść do klubu. Brunet z
blondynem oczywiście też, jednak przypomniałam o sobie, pociągnąwszy za skrawek
kurtki bruneta. Złapał mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął. Dopiero
wtedy zorientowałam się, że się trzęsę. Dla kogoś, kto nas by zobaczył w tym
momencie, z pewnością wyglądaliśmy jak para.
-Dobra. Na razie, chłopaki. Muszę jechać do domu, ale spotkanie
nadal aktualne.
-Okey. – odezwał się któryś.
-Jadę z wami. - dodał blondyn.
- Czemu już się zwijacie? – spytał ktoś.
- Obiecałem, że zabiorę małą do domu, więc rozumiecie. Uśmiechnął
się przepraszająco. Wszystkim takie wyjaśnienie wystarczyło, więc szybko się
pożegnali. Ruszyliśmy do jego motoru. Maszyna jest oczywiście, koloru czarnego.
Zresztą tak jak mój i naszego najstarszego brat. Różnią je tylko rysunki.
Najstarszy ma rudego kota, on białego węża, a ja czerwonego kotka. Blondyn
pomógł założyć mi kask, bo mi zdrętwiały palce z zimna. Usiadłam za czarnowłosym
i mocno przytuliłam się do jego pleców. Oparłam głowę na twardych mięśniach i
zamknęłam oczy.