sobota, 11 lipca 2015

Prolog


Szłam korytarzem z podniesioną głową, chociaż niemal czułam, jak mijające mnie ludzie zawieszają na mojej osobie wzrok. Dobrze wiedziałam, że jestem cała przemoknięta i zostawiam za sobą mokre ślady, ale uparcie ignorowałam ten fakt. Otworzyłam drzwi i weszłam na korytarz a po chwili znalazłam się na sali gimnastycznej. Trwał mecz piłki nożnej. Liceum Konoha kontra Liceum Suna. Był remis, a tłum szalał. Jak na rozgrywki międzyszkolne było bardzo dużo ludzi, ale co się dziwić. Dużo dziewczyn przyszło zobaczyć uczniów Konohy, bo jest to szkoła tylko dla chłopaków. Usiadłam spokojnie pod drzwiami. Zaczęłam się trząść jak mokry piesek. Kolejne krzyki i oklaski. Podniosłam głowę. Przebiegł koło mnie. Podbiegł do kolegów, a ci klepali go po plecach i ściskali. Dzięki jego golowi mieli przewagę. Nagle blondyn powiedział mu coś na ucho. Szybko odwrócił się w moją stronę. Popatrzył prosto na mnie. Widziałam jak marszczy brwi, przyglądając mi się. Pod wpływem jego wzroku spuściłam wzrok na dół. Wtedy zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę, po której miała zacząć się druga połowa. Chłopcy z obu drużyn ruszyli do swoich ławek. Oczywiście już czekała tam też grupka dziewczyn, które czekały na swoich idoli. Jednak brunet i blondyn ruszyli prosto w moją stronę. Ludzie rozsuwali przed nim niczym morze przed Mojżeszem. Powoli wstałam, kiedy się do mnie zbliżyli.
- Co ty tu robisz?- spytał zimno. Już miałam odpowiedzieć jednak wtedy przed oczami znowu stanęła mi ta scena. Z mojego gardła wydostał się tylko żałosny jęk. Chłopak prychnął głośno, po czym złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Moją rękę puścił dopiero w szatni jego drużyny. Naruto stanął w drzwiach. Miał pilnować by nikt nie wszedł do środka.
- Więc? Po co przyszłaś?-zapytał ostro. W odpowiedzi tylko mocniej pochyliłam głowę.
- No?!- Zaczął się denerwować. Słyszałam to. Ruszył do mnie szybkim krokiem. Z przyzwyczajenia skuliłam się i czekałam na cios. Jednak ten nie nadszedł. Zamiast niego poczułam tylko jego dłoń na głowie.
- Tenshi wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda?- spytał już łagodniejszym tonem.
- Weźmiesz mnie do domu? – spytałam łamiącym się głosem – Proszę. – jęknęłam. Usłyszał tylko ciche westchnienie.
- Jasne.- odpowiedział spokojnie. Wiem, że często go denerwuje swoim zachowaniem, ale dużo na to nie poradzę. Taka już jestem. Jedyny na to sposób, jaki znalazłam to unikanie go. Jak dotąd sprawdzał się doskonale, ale teraz wszystko zawaliło się.
- Choć tu, mała. Znowu pociągnął mnie za rękę, do swojej szafki. Wyciągnął z niej swoją koszulkę i bluzę, po czym podał mi je. – Masz przebierz się maluchu, bo się przeziębisz a wtedy rodzice mnie zabiją. Posłusznie wzięłam do niego ubranie i zaczęłam ściągać przemoczone ubranie. Chłopcy kulturalnie odwrócili się do mnie tyłem na tą chwilę. Ściągnęłam sweterek, koszulkę spódniczkę i buty. Po ubraniu się miałam na sobie skarpetki, leginsy i jego koszulkę.
- Gdzie dać mokre rzeczy?
- Daj.- powiedział blondyn. Gdy mu je podałam ruszył do łazienki i rozwiesił je na parapecie. Bluza bruneta sięgała mi do połowy uda.
- O jak słodko wyglądasz maluchu. Prawie jak dziecko tego głąba. – Skomentował blondyn. W odwecie kolega pacnął go w głowę. I znowu zaczęłam się jedna, z tych ich niedorzecznych sprzeczek. Kiedyś się nimi przejmowałam, jednak teraz, kiedy są na porządku dziennym zaczęły mnie bawić. Cicho się zaśmiałam.  Momentalnie przestali i popatrzyli na mnie zdziwieni, jednak zaraz i oni się zaśmiali.
- No! – krzyknął blondyn – Nareszcie się uśmiechnęłaś! Jeszcze głośniej się zaśmiałam.
- Dobra chodźcie, bo zaraz skończy się przerwa. Zgodnie pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy z powrotem do Sali gimnastycznej. Chciałam ponownie usiąść koło drzwi, jednak obydwaj powstrzymali mnie łapiąc za ręce i poprowadzili mnie do ławki rezerwowych. Kazali usiąść mi koło ławki, ewentualnie przed nią, by mnie widzieli, po czym ruszyli na zbiórkę drużyny. Po chwili, ponownie zabrzmiał dzwonek rozpoczynający drugą połowę. Razem z resztą zaczęłam klaskać.
Mecz skończony. Oczywiście wygraną drużyny Konohy. Aby to uczcić cała drużyna, plus ja, poszła na pizzę. Na koszt trenera oczywiście. Po posiłku chłopcy z drużyny chcieli iść do klubu. Brunet z blondynem oczywiście też, jednak przypomniałam o sobie, pociągnąwszy za skrawek kurtki bruneta. Złapał mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął. Dopiero wtedy zorientowałam się, że się trzęsę. Dla kogoś, kto nas by zobaczył w tym momencie, z pewnością wyglądaliśmy jak para.
-Dobra. Na razie, chłopaki. Muszę jechać do domu, ale spotkanie nadal aktualne.
-Okey. – odezwał się któryś.
-Jadę z wami. - dodał blondyn.
- Czemu już się zwijacie? – spytał ktoś.
- Obiecałem, że zabiorę małą do domu, więc rozumiecie. Uśmiechnął się przepraszająco. Wszystkim takie wyjaśnienie wystarczyło, więc szybko się pożegnali. Ruszyliśmy do jego motoru. Maszyna jest oczywiście, koloru czarnego. Zresztą tak jak mój i naszego najstarszego brat. Różnią je tylko rysunki. Najstarszy ma rudego kota, on białego węża, a ja czerwonego kotka. Blondyn pomógł założyć mi kask, bo mi zdrętwiały palce z zimna. Usiadłam za czarnowłosym i mocno przytuliłam się do jego pleców. Oparłam głowę na twardych mięśniach i zamknęłam oczy. 



Doberek

Hejo ^^
Chciałabym wszystkich powitać bardzo serdecznie. W sumie rzecz biorąc to mój drugi blog, ale pierwszy został tu przeniesiony, więc... sami rozumiecie. Mam nadzieję że historia przypadnie Wam do gustu. Więc gorąco proszę o komentarze. A jeżeli Wam się nie podoba.... To również wyraźcie swoją opinię w komentarzach ^^ Z góry bardzo dziękuję :) A teraz zapraszam do miłego czytania =3