Wybaczcie ale w tym miesiącu miałam sporo problemów. Sami wiecie. Semestralne wystawienie ocen, dom, brak weny + moja mama miała w tym miesiącu urodziny (40-ste ale nikomu nie mówicie, że się Wam przyznałam xD ) i co weekend robi jakieś przyjęcie a że jest od rana do wieczora w pracy sześć dni w tygodniu wszystko spada na mnie.
Bardzo nad tym ubolewam jednak na chwilę obecną muszę zawiesić bloga. Styczniowa notka na pewno się nie pojawi a co do tej z lutego jeszcze dam Wam znać.
I ostatnie: Szczęśliwego nowego roku, a tym co mieli święta: Radosnych świąt Bożego Narodzenia :*
Inne życie
czwartek, 28 stycznia 2016
wtorek, 8 grudnia 2015
Notka 5
5 październik
Nie
uwierzysz!!! Rano obudził mnie tato, więc wstałam grzecznie. Umyłam się a potem
ubrałam. Zeszłam na śniadanie. Kiedy pokazałam się w kuchni… Ich reakcja była
dziwna. Mama upuściła talerz z kanapkami, tato zrobił wielki łyk bardzo gorącej
kawy, a Itachi zachłysnął się swoją i cały poczerwieniał. Strasznie kaszlał,
więc podbiegłam do niego i poklepałam go w plecy. Gdy w końcu
zaczął oddychać popatrzył na mnie zdziwiony i ledwo dosłyszalnym głosem
zapytał, co ja mam na sobie. Faktem jest że do tej pory wszystkie ubrania
pożyczałam od mamy i chyba po raz pierwszy wiedzieli mnie w moich normalnych
ciuchach. Odpowiedziałam że ubrania. Później zrobiłam piruet wokół własnej osi
i spytałam czy ładnie wyglądam. Wtedy tato wypluł kawę. Prosto na mnie. Mama
wtrąciła że chyba lepiej będzie się przebrać. Kiedy wyszłyśmy z kuchni wgl się
do mnie nie odezwała na temat ubrań. Ale tym razem poszłyśmy do jej pracowni, a
nie garderoby. Tam wskazała mi kilka półek i powiedziała że mogę wybrać sobie co
tylko zechcę. Tylko żebym najpierw pokazała jej co chcę ubrać. Po dość długim
zastanowieniu w końcu zdecydowałam się na parę podkolanówek w czarno-turkusowe
paski, krótkie czarne spodenki, turkusową koszulkę odsłaniającą ramiona z
czarnym nadrukiem „Me? Sarcastic? Never.” Kiedy pokazałam się mamie ta aż
zaklaskała w ręce z ogromnym uśmiechem na twarzy. W końcu poszłyśmy na
śniadanie. I tym razem reakcja taty i Itachi’ego była taka sama!!! Uznałam że
się na nich obrażam. Kiedy później podczas posiłku któryś z nich o coś mnie zapytali ignorowałam
ich. Myślę że tato bardzo się zdenerwował na to ale nie zdążył nic powiedzieć,
bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał jakiś
czerwono-włosy chłopak, Hidan i jakaś blondynka. Zrobili dziwne miny kiedy mnie
zobaczyli ale nic nie powiedzieli. To było lekko frustrujące, bo żadne z nich
nie skomentował mojego ubrania. Zero gwizdów, ani nic. Zrobiłam naburmuszoną
minę i wpuściłam ich do środka. Weszli i od razu skierowali się do kuchni. Tam przywitali
się z rodzicami. Nagle chłopcy złapali Itachi’ego pod pachy, podnieśli i
wynieśli z domu krzycząc, że oddadzą go wieczorem. Nie za bardzo wiedziałam co
się dzieje, więc stała na środku kuchni. Nagle białowłosy podbiegł do mnie,
podniósł, przerzucił sobie przez ramie i krzycząc że mnie też odda wieczorem
wybiegł z domu. Zostałam wpakowana do samochodu, na tylnie siedzenie. Blondynka
siedząca z przodu posłała mi uśmiech i ruszyliśmy. Przytuliłam się do
siedzącego obok brata. Znowu zostałam porwana?!?! Wyobrażasz sobie?!!? To już
chyba z trzeci raz!!!
Zatrzymaliśmy
się w parku. Wysiedliśmy. Czerwono-włosy wyciągnął z bagażnika koszyk i
ruszyliśmy przed siebie. Kiedy doszliśmy niedaleko fontanny, nagle wszyscy się
zatrzymali pod wielkim drzewie. Zaczęli rozkładać koc i usiedli na nim. W tedy
Itachi wtrącił coś, że warto by się przedstawić. Zaśmiali się, jednak zrobili
to. Białowłosy to Hidan Jashin, czerwono-włosy to Sasori Haruno a blondynka
przedstawiła się Deidara Kamizuru. Popatrzyłam na nią zdziwiona i spytałam czy
jest chłopakiem. Przez chwila panowała cisza i nagle wszyscy zaczęli się śmiać.
No oprócz mnie i Deidary. Cały czerwony na twarzy odpowiedział mi że owszem
jest chłopakiem. Już się więcej do niego nie odezwałam. Okazało się że mamy
piknik-śniadanie. Co prawda ja i Itachi już jedliśmy, ale reszta nie. Po
posiłku posprzątaliśmy po sobie i włożyliśmy rzeczy do samochodu. Mieliśmy iść na spacer
ale ktoś zadzwonił do Itachi’ego i powiedział że pilnie go gdzieś potrzebuje.
Sasori powiedział że go podwiezie. Chciałam jechać z nimi ale powiedzieli że to
nie bd konieczne i zanim się obejrzę oni już
wrócą. Tak więc zostałam sama z Hidan’em i Didarą. Nie wiedzieliśmy co robić.
Zapytałam czy mieli na dziś jakieś plany. Kiedy odpowiedzieli twierdzącą
zaproponowałam byśmy zrobili to teraz. I tak zaczęłam się nasza wędrówka po
Tokyo. Było całkiem zabawnie. Okazało się że zmieniamy
Deidarze image, więc poszliśmy do galerii handlowej. Przez cały dzień chodziliśmy po sklepach i
kupowaliśmy ciuchy. W pewnym momencie Dei zaczął się do mnie odzywać. Nawet zaczęli
nazywać mnie „księżniczką”. Nie mam pojęcia skąd to wzięli ale niech im będzie. Okazali się całkiem fajni.
Później poszliśmy do fryzjera. Doradzałam fryzjerowi jak ma ściąć blondyna a w
tym czasie Hidan zatykał naszej ofierze usta. Co prawda podczas zabiegu bardzo
się wyrywał, ale po skończonej robocie wyglądał to czadowo. Potem poszliśmy
na spóźniony obiad, obydwaj chcieli się ze mną wymienić
numerami telefonu. A kiedy im powiedziałam, że nie ma takowego bardzo się
zdziwili. Później Hidan powiedziała, że idzie do toalety, ale wyszedł wgl z
restauracji. Wrócił po jakiś 40 min trzymając jakąś papierową reklamówkę. Kiedy
spytałam co to, wręczył mi ją i powiedział że to prezent od niego i Deidary w
podzięce za fajny dzień. Okazało się że był to telefon. I to nie byle jaki. Najnowszy czarny iPhone w etui z pandą. Na górze przy głośniku miałam wygrawerowana chmurkę.
Na początku nie chciałam przyjąć prezentu, ale w końcu się poddałam. Nie dało się
ich przekonać ze to zły pomysł. Włączyłam nową komórkę i od razu wymieniliśmy się numerami. Później zadzwonił Itachi z pytanie gdzie jesteśmy. Gdy odpowiedzieliśmy ze w galerii,
powiedział że za 10 min bd pod płn. wejściem i mamy tam na nich czekać. Odkąd wsiadłam
do samochodu nie odezwałam się do Itachi’ego ani słowem . Na początku próbował
nawiązać rozmowę ale po kilku próbach poddał się. Bardzo się zdziwiłam kiedy okazało się że jedziemy do domu. Kiedy razem z
bratem, Deidarą i Hiadan’em wysiedliśmy, Sasori odjechał. W 4 weszliśmy do domu. W tedy z kuchni wyszli
rodzice i kazali mi pójść ze sobą na górę. Byłam zdezorientowana wiec złapałam
Itachi’ego za rękę. Weszliśmy na 1 piętro, gdzie był mój dotychczasowy pokój i te
zajmowane przez rodziców. Z gościnnego wyszli Sasuke i Naruto. Rodzice zaprowadzili
nas na 2 piętro. Minęliśmy drzwi do pokoju Itachi’ego, a potem do Sasuke. Zatrzymaliśmy
się przy 3 drzwiach. Rodzice powiedzieli, że czekałam już wystarczająco długo i
poprosili bym otworzyła drzwi. Nie uwierzysz co było za nimi. MÓJ WŁASNY
POKÓJ!!! Z tego wszystkiego się popłakałam. Zaraz przebiegłam przez wszystkie
pokoje. Mam salon z półkami na książkami i oknem w suficie, na tyle dużym że
mogę wyjść dzięki niemu na dach. A kawałek za oknem na dachu jest barierka,
jakbym chciała sobie tam posiedzieć i żebym nie spadła. (Sprawdziłam już
wieczorem po wszystkim J ). Do tego sypialnia z wielkim,
dwu-osobowym łóżkiem z baldachimem. Jest też dwoje innych drzwi. Jedne prowadzą
do mojej własnej garderoby, a drugie do łazienki. Oczywiście między tymi dwoma
pomieszczeniami też są drzwi. ( Mama powiedziała, że to dla ułatwienia). Kiedy
wszystko zwiedziłam mocno przytuliłam rodziców i dałam im buziaka w policzek.
Nie wiem czy tak powinnam zareagować, ale ostatnio oglądałam film gdzie
nastolatka tak właśnie się zachowywała w stosunku do rodziców, gdy coś jej
dali, a Ona była szczęśliwa. A ja w tym momencie byłam więcej niż szczęśliwa.
Byłam wniebowzięta. (I do tej pory się to trzyma.) Wtedy wszyscy usiedliśmy w
moim salonie. Mama powiedziała, że to Sasuke i Itachi wybierali kolory i
dodatki, dlatego tyle to zajęło. Musiałam zrobić zdziwioną minę bo tata
wyjaśnił, że kiedyś w tych pokojach była moja kołyska i tym podobne. Podobno
rodzice kupili ten dom kiedy mama była ze mną w ciąży, żeby każde z dzieci
miało własny pokój. Teraz trzeba było więc wszystko pomalować od nowa i
powymieniać meble. Tak więc salon ma granatowe ściany. Meble są ciemno granatowe, z beżowymi dodatkami.
Ściany w sypialni
są szare. Do tego
czarne meble i pastelowe dodatki. W garderobie za bardzo nie widać koloru ścian,
ale chyba są beżowe, a łazienka jest kremowa z ciemnobrązowymi meblami
śliwkowymi dodatkami (jedna ściana też jest śliwkowa, a na płytkach na ścianie
są kwiaty koloru śliwkowego). Nigdy nie posądziłabym chłopaków o tak dobry gust
i brak daltonizmu. Mam podejrzenia, że wyszło im to lepiej, niż gdybym miała
sama to robić. Jeszcze jakiś czas siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy. Było
bardzo fajnie. Wszyscy się śmialiśmy i wygłupialiśmy. W końcu rodzice
powiedzieli że idą jutro do pracy. Powiedzieli nam dobranoc i wyszli. Jakiś
czas potem Dei zaczął ziewa, więc Itachi powiedział, że Oni też już się położą,
ale w tedy Hida zrobił zadymę, że nie bd spać w jednym pokoju z gejem. Podczas
kłótni jego, Ita-nii i Dei’a, Sasuke i Naruto taktycznie się wycofali. Po cichu
powiedzieli dobranoc i czmychnęli. W końcu udało nam się wszystko pogodzić i wyszło na to, że Dei śpi ze mną.
Teraz poszedł do Itachi’ego pożyczyć piżamę, ale…. Patrząc na to ile zdążyłam
napisać strasznie długo nie wraca. Idę go poszukać. Dobranoc :*
Przerwałam czytanie i podniosłam
głowę. Shikamaru i Sasuke nie było w pokoju, a reszta trwała w zażartej
dyskusji. Popatrzyłam po twarzach, Itachi’ego siedzącego na moim stoliku,
Hidana wręcz leżącego przede mną, z przyzwyczajenia zaczął mnie głaskać po
stopach omijając ranę, i Deidary, któremu cały czas siedziałam między nogami i
który mocno mnie do siebie przytulał. Oczywiście żeby zobaczyć oblicze tego
ostatniego musiałam podnieść głowę do góry. Blondyn wyczuł mój ruch. Przerwał
swoją wypowiedź w pół zdania i popatrzył na mnie. W odpowiedzi tylko się do
niego uśmiechnęłam i spróbowałam, bardziej wtulić się w jego ciepłe ciało.
Wróciłam do czytania.
20
listopad
Itachi
zrobił sobie przerwę na uczelni i codziennie się ze mną uczy. Korzystamy z poprzednich
książek Sasuke. Jest jak prawdziwy nauczyciel. Nawet zadaje mi zadania domowe.
Ale nic dziwnego. Mam zaległości z całego gimnazjum. Jakoś nigdy nie pałałam
miłością do nauki. A po poznaniu Akirito to już całkiem. Aż dziwne, że zdałam z klasy do klasy. Ale pewnie nauczyciele coś mi
poprzestawiali XD
A
wracając lekcje są nawet zabawne. Czasami nawet oglądamy filmy po angielsku.
Albo gramy w gry. Ulubioną grą Itachi’ego i taty są scrabble, więc często z
nich korzystamy podczas nauki. Używamy wersji po japońsku i angielsku. Czasami
muszę przeczytać jakąś książkę. W tedy najczęściej idę do gabinetu taty, siadam
na fotelu obok jego biurka i czytam. Mama śmieje się, że w
tym czasie oboje pracujemy. Szkoda, że
Itachi uczy się na prawnika. Byłby super nauczycielem. Ale teraz głupio by było
zrezygnować. W końcu został mu już tylko rok. Oczywiście Sasuke też się ze mną
czasami uczy. Chociaż strasznie się na mnie denerwuje. Mama mówi, że on wgl nie
ma cierpliwości do innych. Ale i tak jest zabawnie. Najczęściej karze mi zagrać
w grę z oprogramowaniem angielskim. Jest w tedy duuużooo zabawy J Lubię te moje lekcje ze wszystkimi. Mama pomaga mi nadrobić
chemie, biologie i gotowanie. Podobno w moim nowym gimnazjum mają być osobne
lekcje na gotowanie i pieczenie. Ale będzie zabawa XD Już się nie mogę
doczekać.
Moją lekturę przerwano, brutalnie
wyrywając mi z rąk pamiętnik. Ale nie miałam już siły krzyczeć. Moją jedyną
oznaką protestu był przeciągły jęk. Popatrzyłam na tego, który to zrobił. Nade mną stał
zirytowany Sasuke.
- Słuchasz mnie?
- Co?
- Mówiłem, żebyś wstała z Deidary.
- Czemu? – spytałam naburmuszona.
Może blondyn na takiego nie wygląda, ale jest zbudowany z samych mięśni co
powoduję, że jest przyjemnie twardy i ciepły. Oczywiście to samo tyczy się i
Hidana. Niestety o reszcie nie mogę nic powiedzieć, jako że nigdy na nich nie
leżałam. Nagle na swoich biodrach poczułam duże ręce, a na brzuchu, gdzie były
dotychczas, pustkę.
- Poczekaj chwilę, księżniczko.
Zaraz przeniosę cię na kanapę. – usłyszałam przy uchu szept Dei’a. Kiwnęłam
głową. Już po chwili byłam niemal w powietrzu.
- Ale dlaczego? – jęknęłam.
Usłyszałam za sobą śmiech Hidana. W tedy jego dłoń pojawiła się na mojej głowie.
- Musimy iść rano do pracy, a
jeszcze musimy coś załatwić.
- Nee? – jęknęłam – Obaj? Zaśmiali
się i pokiwali głowami. Kiedy w końcu leżałam na kanapie, oparłam się o
siedzącego tam Naruto. Nic nie powiedział, więc uznałam że dużej różnicy mu to
nie robi. W momencie kiedy to pomyślałam, Dei i Hidan pochylili się nade mną i
dali po buziaku w czoło. Poczułam się tak dobre i bezpiecznie, ze zamknęłam
oczy i szeroko się uśmiechnęłam. Nagle ogromnie zachciało mi się spać. Kiedy
odlatywałam do krainy snów, usłyszałam jak któryś z nich pożegnał się, a drugi
obiecał, że jutro po mnie przyjedzie do szkoły. Chyba udało mi się pokiwać
głową , ale nie jestem pewna. Po kilku sekundach błądziłam w moim własnym
świecie.
Odkąd wyszliśmy z domu, żeby
poszukać Tenshi, moje poczucie winy wzrastało z każdą sekundą. Ja i Naruto
pojechaliśmy na jego motorze do centrum. Normalnie pojechałbym na swoim, ale
hamulec i przewód z olejem były przecięte. Później zajmę się tym kto to zrobił.
Jeździliśmy i szukaliśmy dobrą godzinę. Nagle Naruto dostał SMS-a od mojego
brata, że ten pedał Deidara ją znalazł. Część napięcia ze mnie zeszła, ale nie
wszystko. Uznałem że pozbędę się go dopiero gdy zobaczę ją całą, zdrową na
własne oczy. Tym razem ja prowadziłem. Dobrze że ojciec Naruto jest ważnym
politykiem i policja nie zatrzymuje jego motoru, bo chyba zabrali by mi prawko
za taką szybkość. Gdy tylko stanąłem w drzwiach naszego domu, Itachi złapał
mnie za rękę i pociągnął do pokoju Tenshi. Wszyscy już tam byli. No prawie. A
mianowicie nie było Tenshi i tych dwóch dziwaków. Naruto usiadł na kanapie.
Chciałem zrobić to samo, ale powstrzymała mnie ręka brata, która cały czas była
na moim nadgarstku. Stanął przede mną. W jego oczach widziałem ogromną złość.
Jeszcze nigdy nie widziałem w nich takiej, wręcz furii, skierowanej do mnie.
Itachi podniósł rękę, tak jakby chciał mnie uderzyć. Patrzyłam na niego ze
zdziwieniem. Jednak zamiast wymierzyć cios złapał mnie za włosy i pociągnął
moją głowę do tyłu. Dzięki temu patrzyłem mu prosto w oczy.
- Stój tu. Przeprosisz ją. Mam
nadzieję, że zabrzmi to szczerze. Po tych słowach puścił mnie a ja odsunąłem
się o kilka kroków. Zacząłem gorączkowo myśleć nad tym jak mam to zrobić. Nigdy
nie przepraszałem dziewczyny. To zawsze była ich „powinność”.
- Mógłbyś chociaż poudawać, że się
przejąłeś jej zniknięciem. – warknął w moją stronę Sasori. Miałem ochotę zabić
go wzrokiem. Chyba nawet udało mi się go przestraszyć bo się zamknął.
- Dopiero teraz widać, że jesteś
bratem Itachi’ego. Tylko wy macie taki zabójczy wzrok. – próbował załagodzić
sytuację Gaara. Obydwaj spiorunowaliśmy go wzorkiem. Naruto parsknął śmiechem.
Miałem co raz większą ochotę podejść do niego i go zdzielić, jednak w tym
momencie otworzyły się drzwi. Spuściłem głowę i zapatrzyłem w swoje buty. Nikt
nic nie powiedział. Po kilku minutach ostrożnie podniosłem głowę. Tenshi
również z pasją godną miłośnika, wpatrywała się w swoje nogi. Też na nie
popatrzyłem i prawię zachłysnąłem się powietrzem. Jej nogi to katastrofa. Jak
ona mogła doprowadzić je do takiego stanu? Popatrzyłem na nią jeszcze raz.
Nagle podniosła głowę i ze łzami w oczach zaczęła mówić.
- Przepraszam. Wystraszyłam się.
Nie chciałam uciekać, naprawdę. Bardzo przepraszam. Ja nie chciałam nikogo
martwić. Naprawdę. To tak przez przypadek.
W tedy Itachi podszedł do niej, złapał
za podbródek i podniósł głowę do góry. Nagle zacisnęła oczy, jakby czekając na
cios. Przypomniało mi się jak ją uderzyłem i zrobiło mi się strasznie głupio. Jednak
zamiast ja uderzyć nasz brat delikatnie pogłaskał ją po bolącym policzku.
Powoli otworzyła oczy i popatrzyła na jego twarz.
- Już wszystko ok. Nikt się na
ciebie nie gniewa. Nie bój się. Jesteś w domu, a tu nikt Ci krzywdy nie zrobi.
– mówił cichym i spokojnym głosem. Po
tych słowach spojrzał na mnie wymownie. Przełknąłem ślinę. Wydawało mi się że
zrobiłem to bardzo głośno.
- Mhh… No właśnie.. Sumimasen za
to, co się stało wcześniej. – powiedziałem zakłopotany. No na Boga!!! Ostatni
raz przepraszałem kogoś w podstawówce i to do tego mamę za kłótnie z bratem. W
odpowiedzi szeroko się do mnie uśmiechnęłam przez łzy. Nie było w nim żadnej
goryczy czy żalu. Ot taki szczery uśmiech ulgi.
- Nie ma problemu. – dodała.
- Usiądź sobie, księżniczko. –
powiedział ten seksoholik Hidan. Zmroziła go wzrokiem i zrobiła krok do przodu
w stronę łazienki, ale nagle ugięła się pod nią noga. W następnej sekundzie już
leciała. Nie zdążyłem zrobić nawet kroku. Byłem pewny że gruchnie o podłogę,
ale nagle pojawił się koło niej Sasori i ją złapał.
- Dzięki. – mruknęła cała czerwona,
a we mnie coś się zagotowało. Chciała stanąć sama ale nie dałem jej szansy by
chociaż spróbowała to zrobić. Zanim pomyślałem już do niej podbiegłem i wziąłem
na ręce. Wyraźnie zdziwiona uniosła głowę i popatrzyła mi w oczy. Nic nie
powiedziałem. Zamiast tego szybko zmierzyłem ją wzrokiem. Miała coś wbite w
stopę. Bez słowa w tą w którą spróbowała się udać wcześniej. Posadziłem ją na
krawędzi wanny, podałem słuchawkę prysznica i wyszedłem. No bo co miałem jej powiedzieć.
Nie mówiąc nic nikomu wyszedłem z pokoju i biegiem ruszyłem do kuchni. Kiedy
udało mi się przepchać przez ten tłum złapałem wiszącą na ścianie apteczkę i podjąłem
kolejną przepychankę by dotrzeć na górę jak najszybciej. Gdy w końcu wbiegłem
do jej pokoju, nie zwracając uwagi na innych, zatrzymałem się i postarałam się
zwolnić puls. Kiedy w końcu mi się to udało wszedłem do łazienki. Siedziała tam
gdzie ją zostawiłem. Na szczęści miała umyte nogi. Teraz już wyraźnie było
widać wbite szkło. Pewnie usłyszała drzwi, bo od razu odwróciła się w moją
stronę. Podszedłem do niej powoli. Poczułem się idiotycznie. Zupełnie jakbym
podkradał się do rannego, dzikiego zwierzęcia, a nie młodszej siostry. Chociaż
to porównanie, jeżeli chodzi o opatrywanie jej ran, jest jak najbardziej
słuszne. Chyba zauważyła apteczkę, którą trzymałem, bo zadrżała. Próbowała
wstać, ale kazałem jej nie ruszać się z miejsca. I o dziwo poskutkowało. Żeby
jej nie wystraszyć powoli podszedłem do wanny, a następnie uklęknąłem przy
krawędzi. Jak najdelikatniej chwyciłem jej nogę i uniosłem do góry. Drugą ręką
chwyciłem wodę utlenioną.
- Sas. Nie musisz. Poradzę sobie.
Serio dam rade. Potrafię sama się opatrzeć. – mówiła coraz wyższym głosem, im
odkażacz był bliżej rany. Popatrzyłem na nią jak na idiotkę. Naprawdę myślała
że takim tonem mnie przekona? Zatrzymałem buteleczkę nad raną i spojrzałem na
nią. Zamknęła oczy. Nawet na mnie nie
popatrzy. – pomyślałem. W tym momencie przekręciłem buteleczkę i polałem
ranę. W następnej sekundzie miałem ochotę ją puścić i uciec zatykając uszy. Jej
pisk był niemożliwie wysoki. Jednak nie przestawałem. Próbowała wyrwać nogę, jednak moja dłoń
zacisnęła się jeszcze ciaśniej na jej kostce. Usłyszałem jak kilka osób wbiega
do pomieszczenia. Odwróciłem głowę, nie przerywając czynności, z nadzieją, że
napotkam wzrok brata. Musiałem jeszcze mocniej chwycić jej nogę. Zaczęła
jeszcze bardziej się wyrywać, a w dodatku próbowała mnie kopnąć zdrową nogą.
Był tam. Bez słowa podszedł do nas. Złapał ją za drugą nogę i unieruchomił. W
tedy zaczęła piszczeć jeszcze głośniej niż dotychczas. A wydawało mi się to
niemożliwe. W przerwie, kiedy brała oddech usłyszałem Shikamaru i Naruto
mówiących wszystkim by wyszli. Odnotowałem żeby potem ponownie im podziękować.
Bo oczywiście jeszcze tego nie zrobiłem.
- Trzeba wyciągnąć to szkło. –
powiedział Itachi. Pokiwałem głową, przygotowując się mentalnie na jeszcze
wyższy pisk. Obiecuję, że jeżeli przez
nią ogłuchnę, to zrobię jej krzywdę. Zaczęła płakać. Po chwili usłyszałem
jęk. Zerknąłem. Blondyna pochylała się nad Tenshi i masował głowę. Z czystą
satysfakcją się uśmiechnąłem złośliwie. No co? Dla mnie też jest wredna.
Dlaczego ma traktować ich lepiej niż mnie? Swojego brata? Wydawał mi się, że
jej noga poruszyła się w dziwny sposób, a jej głos zrobił się przytłumiony.
Znowu zerknąłem. Ten seksoholik trzymał ją na kolanach. Biła go po piersi, a on
mocno ją do siebie przytulał nie zwracając uwagi na jej zachowanie. W tedy
Deidara znowu się nad nią pochylił i zasłonił mi ją. Nagle poczułem łokieć
brata pod żebrami. Popatrzył na mnie gniewnie. Od razu zabrałem się do roboty.
Zostawiając ją pod opiekę tych dziwaków, skupiłem się na jej nodze. Kiedy w
końcu rana przestała się pienić, Itachi wyciągnął szkło. Wydawało mi się, że
młoda nawet tego nie zauważyła. Nawet już tak mocno nie płakała. Już tylko
lekko łkała. Zabandażowałem jej nogę, a Itachi posmarował jej nadgarstek jakąś
zieloną maścią. Nie wiem po co to zrobił jednak nie pytałem. Przestała płakać.
W tedy Itachi pochylił się nad nią i zapytał jak ostatni idiota:
- No i co? Było tak źle? Załamany poczynaniami brata zrobiłem facepalm’a.
Nagle odsunął się od niej. Wyglądał na speszonego. Kiedy otwierałem usta by coś
powiedzieć, odezwał się Deidara.
- Choć, księżniczko. Usiądziemy ze
wszystkimi w pokoju. Co ty na to? W odpowiedzi pokiwała głową, a mnie jasny
szlag trafił. Blondyn wziął ją na ręce, a ja wyszedłem zostawiając przy wannie
cały ten syf, który zrobiliśmy. A niech sobie sama posprząta. W pokoju usiadłem
wkurzony obok Naruto na kanapie.
- Co jest? – spytał blondyn. W odpowiedzi wystawiłem mu język.
Oczywiście wcześniej sprawdziłem czy nikt nie patrzy, ale nie. Wzrok wszystkich
był skierowany na Deidare niosącą młodą na rękach. Niebieskooki zaśmiał się z
mojego zachowania. W sumie tylko on wie że ta pokerowa twarz to przykrywka. Zniesmaczony
popatrzyłem na Deidare, który zaniósł młodą do jej pokoju, zamiast usiąść koło
białowłosego. Zmarszczyłem lekko brwi. Żeby o tym nie myśleć, próbowałem
wciągnąć się do rozmowy. Na szczęście za chwilę wrócili. A mnie ponownie trafił
jasny szlag. Młodsza siostra wpędzi mnie
kiedyś do grobu. I to szybciej niż powinna. Blondyn usiadł po turecku na
poduszce, a młodą posadził między swoimi nogami. Ona położyła chorą nogę na
białowłosego i cała w skowronkach zaczęła czytać jakiś zeszyt. Zerknąłem na
brata. Ni chuja nie reagował. Później
muszę z nim o tym pogadać. – postanowiłem, na powrót próbując skupić się na
rozmowie. Oczywiście tematem przewodnim były dzisiejsze wydarzenia. W końcu
udało mi się wywalić z głowy to małe upierdliwe coś (tak, właśnie. Małe. Ona ma
145cm wzrostu, a ja 178cm.) i skupić na rozmowie.
Przez następną godzinę
dyskutowaliśmy czy zgłosić to na policję, powiedzieć rodzicom i inne takie
pierdoły. Co jakiś czas zerkałem na siostrę. Miałem wrażenie, że się nie
ruszała. Ale zmieniał się jej wyraz twarzy. Raz była wyraźnie zadowolona, a
innym razem zażenowana. W końcu się poruszyła. Podniosła głowę do góry i
popatrzyła na tego geja. Akurat opowiadał o swoim koledze w policji, który może
znaleść gościa po ciuchu. Ale kiedy poczuł, że Tenshi się ruszyła, przerwał w
pól zdania i popatrzył na nią. Szeroko
się do niego uśmiechnęła, a kiedy jej odpowiedział, wróciła do czytania,
natomiast blondyn podjął przerwany wątek, bez mrugnięcia okiem. Po raz kolejny
tego dnia trafił mnie szlag. Czemu tak szeroko uśmiecha się do tych mężczyzn,
czemu pozwala się im przytulać bez okazji, kiedy mi nie chce nawet posłać
krótkiego uśmiechu. Powiedziałem na głos, że trzeba się z tym policjantem
skontaktować natychmiast. Deidara westchnął, a brat przyznał mi racje. W tedy
zwrócił się do Tenshi i powiedział jej, żeby zeszła z Deidary. Nie posłuchała.
Powtórzyłem prośbę brata, jednak bez zwrotu grzecznościowego. I kolejny raz,
ostrzejszym tonem. W końcu nie wytrzymałem. Zerwałem się z fotela i podszedłem
do niej. Nikt nie zareagował. Wszyscy byli ciekawi co zrobię. Wyrwałem jej z
rąk zeszyt. Jęknęła. Chciałem coś powiedzieć, a w sumie krzyknąć, ale
popatrzyła na mnie tak nieobecnym wzrokiem, że zamilkłem. W tedy wtrącił się
Deidara. Nic nie mówiąc odsunąłem się pod ścianę. W tym czasie blondyn
powiedział jej coś, przeniósł na kanapę, gdzie oparła się o Naruto i coś tam
jej obiecał. Na pożegnanie on i Hidan dali jej buziaka. Krew się we mnie
zagotowała, a Itachi znowu nie zareagował. W końcu wyszli a ja odetchnąłem z
ulgą. Wróciłem na swoje poprzednie miejsce. Usiadłem obok Tenshi, a jej nogi
położyłem na swoich kolanach. Zerknąłem na nią. Chyba jej to nie przeszkadzało.
Odetchnąłem z ulgą i dopiero wdałem się w dyskusję.
Kiedy obgadaliśmy wszystkie tematy,
zauważyłem, że młoda śpi. Wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia. No prawie.
Gaara jakoś dziwnie się ociągał.
-Co jest? Nie chcesz wracać na
imprezę? – zagadałem podnosząc nogi Tenshi, by w końcu się spod nich
uwolnić.
- Jakoś nie specjalnie. Jak tylko
tam zejdę to Temari mnie znajdzie. – westchnął.
- Gaara,
to może się nią zająć? W odpowiedzi czerwono-włosy pokiwał głową i wziąwszy ja
na ręce zaniósł do sypialni. Odetchnąłem z ulgą i również ruszyłem do drzwi. W
końcu to moja impreza nie? Muszę być dobrym gospodarzem. Zniknąłem już na
wystarczająco długi czas.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jako że tamta notka była dość krótka, to w tej się postarałam :)
Mam nadzieję że mi wyszło. Chociaż opisywanie wszystkiego z dwóch perspektyw był ciężkie to muszę się do tego przyzwyczaić, jako że takie coś będzie zdarzało się co raz częściej... (nie wiem czy się cieszyć czy płakać... :/ )
No nie ważne. Mamy Grudzień moi drodzy. Niektórzy z Was obchodzą w tym miesiącu Święta Bożego Narodzenia. Tak więc tym świętującym życzę rodzinnych, białych, radosnych świąt.
A tym nie obchodzącym świąt: Miłej przerwy w szkole!!! To cudowne uczucie :) Do zobaczenia w przyszłym miesiącu ^^
wtorek, 3 listopada 2015
Notka 4
Sasuke mnie uderzył. Nie mogłam w
to uwierzyć. Popatrzyłam na niego przerażona. Nie zachowywał się jak mój brat,
tylko jak Akirito. Próbował znowu mnie złapać. Odskoczyłam. W sumie nawet o tym
nie pomyślałam. Zrobiłam to automatycznie. Moje mięśnie dokładnie pamiętały jak
zachować się w takiej sytuacji. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę
wyjścia do domu. Zdążyłam złapać tylko kluczyki od motoru. Wybiegłam na
zewnątrz. Przy okazji trzasnęłam drzwiami. Ale to przez przypadek. Pobiegłam do
garażu. Na szczęście był otwarty. Przy moim motorze zauważyłam kilku chłopaków.
Coś przy nim majstrowali.
- Ej! – krzyknęłam na nich.
Natychmiast odwrócili się. Widać było, że coś kombinowali. Zmierzyłam ich szybko
wzrokiem, idąc w ich stronę.
- Motor Sasuke to ten z wężem. Od
tego wara. – ostatnie zdanie warknęłam. Odskoczyli od mojej maszyny. Za to ja
złapałam leżący na stole kask i dosłownie wskoczyłam na motor. Sprawnie
założyłam kask na głowę i włożyłam klucz do stacyjki. Odpaliłam. W piskiem opon
wyjechałam z garażu. Wjechałam na drogę prowadzącą do miasta. Jechałam 120km/h.
Na szczęście rzadko stoi tu policja, więc mogłam sobie na to pozwolić. Będąc
przy wjeździe na teren zabudowany minęłam szybko jadącą czerwoną Šcode. Rozpoznałam
samochód Sasori’ego. Wjechałam do miasta. Nie zmieniłam prędkości. W pamięci są
już zakodowane, miejsca gdzie kryje się policja i gdzie są fotoradary. Jeżdżąc
po mieście z braćmi zapamiętuję ich położenie. Kwestia przyzwyczajenia.
Skręciłam w stronę parku. Zaparkowałam na pustym parkingu. Zsiadłam z maszyny i
biegiem ruszyłam w opuszczoną część. Potknęłam się o wystający kamień i
upadłam. Poczułam ostry ból koło kostki jednak go zignorowałam i już spokojnie
ruszyłam. Jest tam jeziorko. Na jego brzegu rośnie płacząca wierzba, a obok
sakura. Po kilkunastu minutach marszu w ciszy, dotarłam. Wierzba jest stara i w
niektórych miejscach ma pusty pień. Tam zawsze jest koc zawinięty w folię by
nie zamókł. Wyciągnęłam go jednak zaraz schowałam z powrotem. To miejsce
pokazali mi kiedyś Deidara i Hidan. Gałęzie wierzby, tworzą kurtynę
zasłaniające przed światem, więc białowłosy często przyprowadzał tu dziewczyny
w liceum. Przynajmniej tak opowiadał, kiedy mnie tu przyprowadzili. Natomiast
Deidara nadal tu przychodzi, siada pod wiśnią i rysuje. Ja też ma swoje
ulubione miejsce. Jest jeden punkt gdzie gałęzie obu drzew splotły się ze sobą.
Powstała „kładka”, jak nazywamy to miejsce, jest na tyle wytrzymała, by bez
problemu utrzymać mnie i obydwu mężczyzn. Teraz zwinnie wspięłam się na to
miejsce. Położyłam się na plecach i zaczęłam obserwować piękny widok, jaki dały
promienie księżyca wpadające między gałęziami. Nie wiem ile im się przyglądała,
ale dzięki nim w końcu się uspokoiłam. Mój oddech się uspokoił, a serce
powróciło do normalnego rytmu. Dopiero wtedy dotarło do mnie wszystko, co
zdarzyło się dzisiejszego dnia. Wizyta Akirito w domu i cios wymierzony przez brata.
Zamknęłam oczy i zaczęłam płakać. Pozwoliłam łzą swobodnie płynąc po raz
kolejny tego dnia. Płakałam aż w końcu zabrakło mi łez. W tedy po prostu
leżałam z zamkniętymi oczami. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Zerwałam się z
miejsca. Miałam wrażenie, że serce stanęło mi w gardle. Próbowałam je uspokoić
by móc nasłuchiwać. Zaczęłam analizować i sytuację i doszłam do przykrych
wniosków. Jeżeli to ktoś groźny nie mam szans. Płacz pozbawił mnie wszelkiej
energii, jest mi zimno i w dodatku przy upadku, chyba wbiłam sobie coś w nogę. Wtedy
obcy odsłonił zasłonę stworzoną przez wierzbę. Zamknęłam oczy i zaczęłam się
modlić. I wtedy usłyszałam krzyk.
- Dzięki Bogu! Jesteś tu! Następnie
zostałam porwana w czyjeś ramiona. Obcy przytulił mnie do siebie mocno.
Zdziwiona otworzyłam oczy, ale jedyne, co zobaczyłam to błękitna koszula.
Natomiast rozpoznałam głos.
- Deidara! – krzyknęłam mocno się
do niego przytulając. Nad jego ramieniem zobaczyłam Hidana. I wtedy znowu się
rozpłakałam.
- Hej mała. Co się stało? – spytał
blondyn.
- Sasuke mnie uderzył, spotkałam
Akirito a Keyko nie żyje. – zaszlochała na jednym wdechu.
- Co?
- Spokojnie. Wszystko od początku.
– powiedział Hidan, który znalazł się nagle koło nas i pogłaskał mnie po
głowie. I zaczęłam im opowiadać.
- Miałam dziś wolne. Znaczy nie
powinnam mieć, ale moja klasa pojechała na wycieczkę, a ja nie pojechałam.
Znaczy chciałam, ale mama powiedziała, że albo klasowa wycieczka albo wycieczka
z Wami w przyszły weekend. – Deidara usiadł na ziemi, a mnie posadził na swoich
kolanach. Hidan usiadł obok. - Wybrałam wycieczkę z Wami. Zostałam przypisana
do jakiejś klasy, ale miałam mieć dziś tylko japoński i w-f, więc się zerwałam.
Niedługo urodziny Sasuke, więc pomyślałam, że pójdę poszukać prezentu. Najpierw
odwiedziłam muzyczny, a potem galerię, ale nie mogłam znaleść nic fajnego. W
końcu się poddałam. Ale było tak ciepło. Kupiłam sobie lody i chciałam usiąść
na ławce. I wtedy zobaczyłam Akirito. Był niedaleko i zbliżał się do mnie. Ale
kiedy był na tyle, blisko że mogłam usłyszeć, co mówi zatrzymał się. I wtedy
powiedział do telefonu: „Znalazłeś tą dziwkę, Keyko? Wiesz już czy to ona jest
szpiegiem?” A potem powiedział, że w takim razie może ją zabić. Tylko żeby nie
zostawił po sobie śladów. – znowu zaczęła płakać. – Uciekłam stamtąd. Najbliżej
było mi do szkoły Sasuke wiec tam pobiegłam, ale po drodze złapała mnie ulewa.
Na szczęście Sasuke miał mecz i zmienne ciuchy wiec mogłam się przebrać i
wysuszyć. Potem pojechaliśmy na pizzę z drużyną a następnie do domu. Tam posprzątałam
w szafie i znalazłam pamiętnik i przeczytałam część. Wszystko sobie
przypomniałam. Ale zanim się rozpłakałam przyszedł Naruto i poprosił o pomoc.
Zeszłam na dół i im pomogłam z przekąskami. Jak zmywałam a dom był pusty nagle
pojawił się za mną Akirito. Był tam. W domu! Chciał znowu się ze mną przespać. Odmówiłam,
ale wszystko mi przypomniał. To poniżenie i ból. I w tedy pojawił się Sasuke.
Ale był jeszcze jakiś chłopak. Chciał uderzyć mnie skrzynka, ale zdarzyłam się
odsunąć z zablokować cios ręką. Myślę ze skręciłam nadgarstek. – roześmiałam się
krótko przez łzy. – Ale jak Akirito i ten obcy zniknęli, Sasuke bardzo się na
mnie zdenerwował. Nie wierzył, że ich nie zapraszałam. Potem mnie uderzył, a ja
uciekłam. A teraz chyba rozcięłam sobie nogę. – zakończyłam swój monolog
kolejnym wybuchem płaczu.
- Hej. No już. Zaraz wrócimy do
domu i wszystko wyjaśnimy oki? – próbował uspokoić mnie Deidara. W odpowiedzi
jeszcze bardziej się rozpłakałam i zaczęłam mocno kręcić głową. W tedy Hidan
zaczął mnie łaskotać, a po chwili blondyn się przyłączył. Znowu płakałam, ale
tym razem ze śmiechu. W końcu białowłosy wziął mnie na barana i skierowaliśmy
się w stronę parkingu.
- Ale ja tam nie chcę. –
protestowałam cicho, mocno trzymając się Hidana by nie spaść z jego pleców.
Deidara idący obok cały czas głaskał mnie po głowie.
- Będzie dobrze. Nikt cię więcej
dziś nie uderzy. Nee? Co Ty na to?
- A jak spróbuje to mu przyłożymy
dwa razy mocniej niż zamierzał. – dodał białowłosy. W odpowiedzi zaśmiałam się
cicho. W tedy obydwaj zaczęli opowiadać, co zrobią takiemu delikwentowi. Padły
najróżniejsze propozycje. Od gilgotek, poprzez odbicie dziewczyny, po
zastraszanie rodziny. I tak minęła nam droga na parking. Stały tutaj tylko dwa
pojazdy. Motor mój i Deidary.
- Mój kask! – krzyknęłam zrywając się,
przez co o mały włos Hidan mnie nie upuścił. Kiedy się zachwiałam, momentalnie
znieruchomiałam a następnie powoli uniosłam swoja głowę. Popatrzyłam prosto w
wściekłe oczy białowłosego. Głośno przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok. Nagle
usłyszeliśmy śmiech Deidary.
- Wyglądacie przekomicznie! –
krzyknął blondyn i złapał się za brzuch. W tedy zerknęłam na białowłosego.
Żyłka na jego czole pulsowała. Z każdą sekundą, co raz szybciej. Szybkim
krokiem ruszył do mojego motory. Delikatnie mnie na niego posadził i… Nagle się
zerwał i… rzucił na Deidare. Ale chłopak w ostatniej chwili zorientował się, co
ma się dzieję i rzucił się do ucieczki. Przez dobre kilka minut biegali za sobą
po całym parkingu, a białowłosy cały czas pokrzykiwał, grożąc przyjacielowi. W
końcu pogróżki zmieniły się w zdyszany oddech.
- Oj, oj Hidan-kun?! I ty się
ostatnio chwaliłeś, że przeleciałeś laskę 5 razy pod rząd?! I żyłka powróciła.
Jeszcze kilka razy Hidan tracił siły a Deidara go prowokował. Oglądając ich z
boku powstrzymywałam śmiech. Ale w końcu, po kilkunastu minutach, nie
wytrzymałam. Nagle wybuchłam niepochamowanym śmiechem. W tedy Deidara zatrzymał
się i pomimo wyraźnego zmęczenia podskoczył, krzycząc „Yatta!” i „Udało się!”.
W tedy złapał go białowłosy. Złapał za kitkę i zaczął ciągnąć w stronę
pojazdów. Przy okazji patrzył na nas jak na skończonych idiotów, ale można się przyzwyczaić.
Często tak na nas patrzy. W końcu uwolnił przyjaciela z uścisku, a ten stanął
obok niego. Ostrożnie stanęłam na zranioną nogę i podeszłam do nich.
Przytuliłam ich mocno. Przez chwilę nie było żadnej odpowiedzi, ale zaraz
odpowiedzieli mi równie mocnym uściskiem.
- Dziękuje. – mruknęłam cicho. W
takiej pozycji spędziliśmy chwilę, dopóki białowłosy się nie ocknął i wyrwał.
- No dzieciarnia! Czas wracać do
domu! – krzyknął. Znowu lekko się zaśmiałam. Za to Deidara odpowiedział mu na
ta uwagę palcem. W dodatku środkowym.
- Ostatnio za często przypominasz
ze jesteś starszy. – mruknął. Kiedy białowłosy podnosił rękę do uderzenia,
lekko pociągnęłam go za kurtkę.
- Zimno. – powiedziałam cicho, gdy
na mnie spojrzał. Cicho westchnął. Posadził mnie na moim motorze i siadając za
mną, zwrócił się do blondyna.
- Jedziemy młody. Księżniczka
zmarzła. Normalnie za taki tekst próbowałabym go uderzyć, ale teraz było mi
zbyt zimno. Mocno wtuliłam się w tors mężczyzny i próbowałam nie myśleć o
zimnie. Zanim się zorientowałam dojechaliśmy na miejsce. Przed domem było
jeszcze więcej nastolatków niż poprzednio. Kiedy zaparkowaliśmy, wyciągnęłam ręce
do Deidary. Ten uśmiechnął się do mnie i spełnił moja niema prośbę. Już po
chwili niósł mnie niczym prawdziwą księżniczkę. Idący obok białowłosy tylko
przewrócił oczami. Weszliśmy do domu. Kiedy szliśmy na górę, do mojego pokoju, zdążyłam
naliczyć, co najmniej 15 wrogich spojrzeń skierowanych prosto do mnie. Zapewne
miało to związek z dwoma przystojnymi panami, idącymi wraz ze mną. Ze
zdziwieniem stwierdziłam ze były to nie tylko kobiece spojrzenia. Przed drzwiami do mojego pokoju mocno
pokręciłam głową, by odegnać najczarniejsze scenariusze, które pojawiły się, za
sprawą mojej wybujałej wyobraźni.
- Dei postaw mnie. – poprosiłam.
Strasznie się ociągając, spełnił moją prośbę. Powoli wypuściłam powietrze i
nacisnęłam klamkę. Powoli weszłam do pokoju, a za mną Dei i Hidan. Białowłosy
zamknął za sobą drzwi i przekręcił klucz w zamku. W pokoju byli wszyscy. Nie
tylko Sasuke i jego koledzy, czyli: Naruto, Kiba, Neji, Shikamaru; ale też
Itachi, Sasori, oczywiście Hidan i Deidara. I jakiś nieznajomy czerwono włosy. Wszyscy się gdzieś porozsiadali. Hyuga
siedział na obrotowym krześle przy biurku, Nara i Uzumaki siedzieli na fotelach
przy stole, na kanapie rozsiadł się Inuzuka i obcy, a Kamizuru, Jashin usiedli
obok Haruno na poduszkach przy stoliku. A moi bracia stali przede mną. Jeden ze
spuszczoną głową, a drugi z założonymi na piersi rękoma i surowym spojrzeniem.
Poszłam w ślady Sasuke i zaczęłam patrzeć na swoje stopy. Głośno wciągnęłam
powietrze. Ich stan był opłakany. Rajstopy były dosłownie w strzępach. Po za
tym byłam cała w błocie (mając szczerą nadzieje, że to błoto a nie coś
gorszego), aż po kolana. W dodatku, bo bliższych oględzinach doszłam do
wniosku, że na upartego znajdę tak kilka listków i bliżej nieokreślonych
przedmiotów. Kiedy ten widok mi się znudził chciałam podnieść głowę, ale zaraz
znowu napotkałam wzroku brata i na powrót opuściłam wzrok. Usłyszałam stłumiony
śmiech. Było go słychać bardzo dobrze pomimo głośnej muzyki na korytarzu. W tym
pokoju panowała cisza. Całkowita cisza. Nikt się nie odzywał, ani nie ruszał.
Gdyby ktoś teraz wszedł pomyślałby, że jakaś magiczna siła zrobiła „stop klatkę”.
W końcu nie wytrzymałam. Czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, a w
dodatku nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Nagle wypaliłam.
- Przepraszam. Wystraszyłam się.
Nie chciałam uciekać, na prawdę. – zaczęłam łkać - Bardzo przepraszam. Ja nie chciałam nikogo martwić. Naprawdę.
To tak przez przypadek.
W tedy ktoś podszedł do mnie.
Złapał za podbródek i podniósł moją głowę do góry. Zobaczyłam smutna twarz
Itachi’ego. Z przyzwyczajenia zacisnęłam oczy czekają na cios. Zamiast tego
poczułam delikatny dotyk na bolącym policzku. Powoli otworzyłam oczy i
popatrzyłam na jego delikatną i zatroskaną twarz.
- Już wszystko ok. Nikt się na
ciebie nie gniewa. Nie bój się. Jesteś w domu, a tu nikt Ci krzywdy nie zrobi.
– po tych słowach spojrzał wymownie na Sasuke.
- Mhh… No właśnie.. Sumimasen za to,
co się stało wcześniej. – powiedział wyraźnie zakłopotany. W odpowiedzi szeroko
się do niego uśmiechnęłam przez łzy.
- Nie ma problemu. – dodałam. W
tedy poczułam jak drżą mi nogi.
- Usiądź sobie, księżniczko.
Zmroziłam Hidana wzrokiem i zrobiłam krok do przodu w stronę łazienki, ale noga
nie utrzymała mnie. W następnej sekundzie poczułam jak lecę w dół. Zamknęłam
oczy, ale nie doczekałam się upadku. Ktoś zdążył mnie złapać. Był to Haruno.
- Dzięki. – mruknęłam cała
czerwona, próbując stanąć na własnych nogach. Jednak zanim całkowicie się
wyprostowałam, ktoś podniósł mnie do góry. Zdziwiona uniosłam głowę. Tym kimś
okazał się Sasuke. Bez słowa zaniósł mnie do łazienki. Posadził mnie na
krawędzi wanny, podał mi słuchawkę prysznica i wyszedł. Popatrzyłam za nim
zdziwiona, jednak zaraz się opamiętałam. Odkręciłam wodę i zaczęłam myć nogi. Syknęłam,
gdy woda dostała się do rany. Za pomocą gąbki i żelu pod prysznic, dokładnie
umyłam nogi, omijając ranę. Gdy skończyłam i zaczęłam się zastanawiać, kogo
poprosić o pomoc, do łazienki znowu wszedł czarnowłosy. Poparzyłam na niego
zdziwiona, a kiedy zobaczyłam w jego ręku apteczkę, zadrżałam. Chciałam wstać i
uciec, ale chyba to zauważył, bo kazał mi zostać na miejscu. Może normalnie bym
nie posłuchała, ale miałam dość tego dnia, a jego głos był zabójczy. Więc
ponownie usiadłam na krawędzi i obserwowałam, co robi. Najpierw powoli przy
mnie ukląkł, następnie założył silikonowe rękawiczki i zanim się zorientowałam,
złapał mnie za nogę, z której wystawał szkło. Sięgnął do apteczki i wyciągnął
wodę utlenioną.
- Sas. Nie musisz. Poradzę sobie.
Serio dam rade. Potrafię sama się opatrzeć. – Próbowałam mówić spokojnie, ale
im bliżej mojej rany była buteleczka tym miałam wyższy głos. Karooki nie dał
się przekonać żadnym moim słowom. Zatrzymał buteleczkę centralnie nad raną. I
trzymał ją tak. Zamknęłam oczy i odetchnęłam z ulgą. I w tedy to poczułam. Ten
palący i pulsujący ból w ranie i na około. Zanim zdążyłam się powstrzymać
głośno pisnęłam i próbowałam zabrać nogę, ale Sasuke trzymał ją zbyt mocno i
nadal odkażał. Do oczu napłynęły mi łzy. W tedy wszyscy wpadli do łazienki, zobaczyć,
co się dzieje. Usłyszałam kilka śmiechów. Pomimo ból, przez łzy popatrzyłam
wściekła na chłopaków i jeszcze bardziej zaczęłam się wyrywać i okładać brata.
W tedy w naszą stronę ruszył Itachi. Kiedy miałam nadzieję, że idzie mnie
uratować, on uklęknął obok Sasu i złapał moją drugą nogę bym nie wierzgała nią
tak. Zaczęłam jeszcze głośniej piszczeć o ile to w ogóle możliwe. Ktoś zaczął powtarzać,
że wszyscy powinni wyjść. Usłyszałam jak Itachi mówił, że trzeba wyciągnąć
szkło. Zaczęłam płakać. W tedy przed moją twarzą pojawił się uśmiechnięty
Deidara. Chyba chciał coś powiedzieć. Jednak zanim zdążył cokolwiek z siebie
wydusić uderzyłam go w twarz, nie przestając krzyczeć i płakać. Nagle ktoś mnie
podniósł. Siedziałam na kolanach Hidana. Zaczęłam okładać go po klatce
piersiowej. Aż do momentu, kiedy poczułam jak bracia ruszyli szkło. Mocno
przytuliłam się do białowłosego i zamknęłam oczy. Pomimo tego łzy nadal
płynęły. Blondyn zaczął szeptać mi do ucha.
- Pomyśl o czymś miłym. Przypomnij
sobie jak się dziś z Hidan’em wygłupialiśmy na parkingu. Zaczęłam to sobie
wyobrażać. Deidara dalej szeptał mi do ucha, a ja dalej przytulałam się do
Hidana, który odwzajemniał uścisk, a moi bracia nadal zajmowali się moją raną.
Po jakimś czasie straciłam siłę. Mój uścisk zelżał. W tedy ktoś oderwał moją
bolącą dłoń, od białowłosego i nałożył na nią coś zimnego. Później zabandażował
ją. Dopiero w tedy odważyłam się spojrzeć na swoją nogę. Była starannie
zabandażowana. Uspokoiłam się. W końcu przestałam płakać.
- No i co? Było tak źle? – spytał
lekko . Spocony ale uśmiechnięty Itachi. W tym momencie szczerze próbowałam
zabić go wzrokiem. Widząc moją minę lekko się speszył i przestał się uśmiechać.
Usłyszałam śmiech Deidary i Hidana.
- Choć, księżniczko. Usiądziemy ze
wszystkimi w pokoju. Co ty na to? W odpowiedzi pokiwałam głową. Blondyn wziął
mnie na ręce. Kiedy białowłosy wstawał, usłyszeliśmy jego stęknięcie.
- Ale się zestarzałeś. – zaśmiałam
się.
- Albo się podniecił trzymając cię
na kolanach.
- Fuuuj. – powiedziałam ze
śmiechem. Teraz to ja i Dei byliśmy zabijani wzrokiem.
- Cieszę się, że już ci lepiej. –
odparł obrażany. Kiedy koło nas przechodził z uśmiechem zmierzwił mi włosy.
Odpowiedziałam mu wystawiając język. W końcu ruszyliśmy do pokoju.
- Możesz mnie zanieść do mojej
sypialni? – szepnęłam na ucho Deidarze. W odpowiedzi pokiwał głową. Idący przed
nami Hidan usiadł na swoje poprzednie miejsce. A my go minęliśmy i ruszyliśmy
do części, gdzie śpię. Dei zatrzymał się
przy biurku, gdzie nadal leżały moje pamiętniki. Złapałam jeden na chybił
trafił Blondyn z westchnieniem poprawił uchwyt i zaniósł do saloniku. Usiadł po
turecku na poduszkach. Oparłam się plecami o jego tors a bolącą nogę położyłam
na kolanie Hidana. Zaczęłam wertować pamiętnik.
4 października
Odkąd się tu przeprowadziłam wszyscy
zabierają mnie w różne miejsca. Byłam w ulubionych miejsca mamy, z rodzicami w
dziwnym miejscu zwanym operą (ta kobieta tak się wydzierała że uszy rozrywało),
tato zabrał mnie nawet do kancelarii (mieliśmy iść do wesołego miasteczka ale
zadzwonili do niego z pracy i cały dzień spędziliśmy u niego w gabinecie). A
jutro mam spędzić dzień z kolegami Itachi’ego. Mam nadzieję że bd zabawnie. Oby
mnie polubili. Już nawet wybrałam sobie na jutro ubranie. Botki na wysokim
obcasie, rajstopy z siatki (czarne), dżinsowa miniówka, czerwony stanik,
koszulka z czarnej siatki i skóra. Jeżeli mnie nie polubią Itachi może być zły.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was że notka taka krótka, ale ostatnie kilka dni pracowałam popołudniami. Musiałam np. przygotować przyjecie halloween dla dzieci a potem jeszcze je poprowadzić... Ponad to mam w tym miesiącu urodziny. Chociaż to dopiero w drugi weekend. W zasadzie gdyby tylko to, to bym zrobiła więcej, ale mój starszy kuzyn też ma. Jest o tyle zabawnie, że jesteśmy kuzynostwem dzięki temu, że nasi rodzice są rodzeństwem. Znaczy to nie o to w tym chodzi. Tylko, że nasi rodzice (to rodzeństwo) urodziło się w ten sam dzień i miesiąc z 8 laty różnicy, a my z czteroma latami. Co prawda to on jest dorosły ale to ja w tym roku jestem odpowiedzialna za nasze przyjęcie urodzinowe. Także mam sporo roboty bo po raz pierwszy bd organizowałam urodziny. Tak więc widzicie, a ponad to w ten weekend mam półmetek... :/
Więc jeszcze raz przepraszam i dziękuję za cierpliwość. W następnym miesiącu postaram się bardziej. :)
sobota, 3 października 2015
Notka 3
W końcu się spotkaliśmy.
Rodzice się zdenerwowali że jesteśmy rodzeństwem a się nie znamy więc zrobili
obowiązkową, rodzinną kolację w restauracji. Mama specjalnie na tą okazję
uszyła mi nową sukienkę. Tato i bracia mieli czekać na nas już na miejscu, a my
miałyśmy dojechać. Ale oczywiście coś poszło nie tak. Kiedy dotarłyśmy okazało
się że Sasuke jeszcze nie ma. Po chwili zadzwonił mówiąc że się spóźni.
Itachi’emu zaczęła pulsować żyłka na czole ale nic nie powiedział. Usiedliśmy
do stołu. Tato pozwolił mi zamówić deser przed kolacją, więc poprosiłam o lody
miętowo-śmietankowe. Wszyscy zaczęli się śmiać że takie same zamówiłby mój
brat. Reszta zamówiła sobie wino. Kiedy byłam w połowie pucharku do restauracji
wbiegł Sasuke w towarzystwie dwóch kolegów. Blondyna i bruneta.
- Cześć sorry za spóźnienie. Na przywitanie ucałował mamę w
policzek, a tacie i bratu skinął głową. I wtedy on i jego koledzy zaczęli się
we mnie wpatrywać.
-Um. Część. Jestem… - zaczęłam ale przerwała mi mama.
- To nie wypada. Mężczyzna powinien się pierwszy przedstawić. –
przy tych słowach tata zmierzył srogim wzrokiem nowoprzybyłych. Pierwszy
odezwał się brunet.
- Część. Mam na imię Kiba.
- Miło mi. Jestem Naruto. Przyjaciel tego gbura. – tu wskazał
Sasuke. Cicho zachichotałam kiedy szatyn odpłacił się mocnym szturchnięciem w
brzuch przyjaciela..
- A mnie na pewno znasz skoro tu jesteś. Sasuke. – mówiąc to
ucałował moją rękę. Niepewnie popatrzyłam na Itachi’ego. Ten pokręcił
zażenowany głową. Dalej kolacja minęła w dość dziwny sposób. Sasuke i koledzy
cały czas się śmiali i wygłupiali. W końcu (po raz pierwszy) zwrócił się to
Itachi’ego.
– A co wy tacy posępni. Czuje się jak na stypie. Nic nie mówicie.
W końcu ojciec zabrał głos.
- Jak myślisz dlaczego dziś była zorganizowana ta RODZINNA
kolacja, synu?
- Bo jest to spotkanie przedmałżeńskie. – odpowiedział
natychmiast. Akurat piłam wodę więc się zachłysnęłam.
- O widzę że jej nie powiedzieliście. – mruknął.
- Sasuke. – mruknęła z naganą mama, pomagając mi.
- No co?
- To nie tak. Po za tym jak pamiętasz twoja siostra…
- Nie powiązujcie tego z Tenshi! – podniósł głos.
- Sasuke. – mruknął tym razem tato.
- No co? – spytał zdziwiony, wręcz jęknął, a potem zwrócił się
bezpośrednio do mnie. – A ty co tu jeszcze robisz? – warknął- Jeszcze nie
zrozumiałaś? Chciałem ci to pokazać bez słów, ale widać się nie da. Chyba
jesteś tak tępa nie, że domyśliłaś się jeszcze. Nie chcę cię tu. Ani teraz ani
za chwile ani za jakiś czas. Nigdy. Nie chcę cię znać. Nie chce cię w swoim
życiu. Wtedy nie wytrzymałam. Zerwałam się z krzesła i uciekłam. Zanim
wybiegłam z lokalu usłyszałam jeszcze jak Itachi krzyknął za mną moje imię. Oczywiście
pobiegł za mną. Kiedy mnie dogonił uspokojenie się, chwilę mi zajęło. Dłuższą chwilę. Widziałam po nim, że chciałby mi coś powiedzieć jednak najwidoczniej nie wiedział co. Po wizycie w fast foodzie wróciliśmy do domu, gdzie w salonie czekała na nas reszta uczestników kolacji. Gdy tylko weszliśmy Sasuke zerwał się ze swojego miejsca i niemal do nas podbiegł. Gdy znalazł się blisko nas chciałam się odsunąć lub schować za Itachi'm. jednak nie zdążyłam. Młodszy z moich braci chwycił moją twarz i zaczął się we mnie wpatrywać bardzo intensywnie. Przez chwilę panowała absolutna cisza i nikt się nie poruszył, gdy wtem Sasuke, cały czas patrząc mi w oczy wypowiedział cicho moje imię.
- To naprawdę Ty? - W odpowiedzi pokiwałam głową. - Nie jesteś żadną oszustką? - Tym razem pokręciłam nią. Wtedy czarnowłosy puścił mnie i odsunął się na trzy kroki. "Nie mogę w to uwierzyć. Takie rzeczy się nie zdarzają. Chyba tylko w filmach czy książkach. To nie możliwe. Straciłem siostrę kiedy miałem 6 lat. Nigdy potem nie miałem młodszego rodzeństwa. Jak ja się niby mam tobą zaopiekować? To niemożliwe. Straciłem siostrę dawno temu." - mamrotał do siebie raz po raz przejeżdżając rękoma po włosach.
- Nie musisz się mną opiekować. Ani niańczyć. Możesz udawać, że jestem daleką kuzynką która z Wami teraz mieszka. Lub obcą osobą, która przygarnęli Twoi rodzice. Po tych słowach pobiegłam na górę do pokoju którego używałam. Tym razem nikt nie próbował mnie powstrzymać, kiedy uciekałam by ukryć łzy. Nie widziałam Sasuke przez kilkanaście następnych dni. A tak dokładnie to go unikałam. Na początku, gdy gdzieś mu mignęłam Sasuke próbował poruszyć jakiś temat w końcu jednak się poddał. I jakoś tak wyszło, że spotkania w kuchni czy na korytarzu stały się całkiem normalne. W późniejszym czasie przestałam już zwracać uwagę na nasze stosunki. Rodzice zapisali mnie do bardzo dobrego gimnazjum gdzie miałam chodzić od początku drugiego semestru i musiałam nadrobić dużo materiału. Nigdy się nie dowiedziałam co rodzice powiedzieli Sasuke tamtego wieczoru. Ale nawet rozmawialiśmy ze sobą od czasu do czasu, a ja zaczęłam na nim polegać w ekstremalnych przypadkach. Jak ten dziś.
Poczułam się znudzona więc ruszyłam do części dziennej mojego pokoju, gdzie była kanapa, stolik, kilka poduch, telewizor. I oczywiście wieża, którą włączyłam. Położyłam się na kanapie, twarzą do oparcia. Pozwoliłam by ostre nuty „Cult To Follow” wypruły ze mnie wszystkie myśli. A przede wszystkim te dzisiejsze wspomnienia. Tego co się dziś stało. Nie wiem ile tak leżałam, ale w pewnym momencie ktoś szturchnął mnie w ramę. Swój protest oznajmiłam przeciągłym jękiem. Ktoś się zaśmiał. Odwróciłam się w stronę pokoju. Przede mną klęczał Naruto, jak zawsze wesoło uśmiechnięty.
- To naprawdę Ty? - W odpowiedzi pokiwałam głową. - Nie jesteś żadną oszustką? - Tym razem pokręciłam nią. Wtedy czarnowłosy puścił mnie i odsunął się na trzy kroki. "Nie mogę w to uwierzyć. Takie rzeczy się nie zdarzają. Chyba tylko w filmach czy książkach. To nie możliwe. Straciłem siostrę kiedy miałem 6 lat. Nigdy potem nie miałem młodszego rodzeństwa. Jak ja się niby mam tobą zaopiekować? To niemożliwe. Straciłem siostrę dawno temu." - mamrotał do siebie raz po raz przejeżdżając rękoma po włosach.
- Nie musisz się mną opiekować. Ani niańczyć. Możesz udawać, że jestem daleką kuzynką która z Wami teraz mieszka. Lub obcą osobą, która przygarnęli Twoi rodzice. Po tych słowach pobiegłam na górę do pokoju którego używałam. Tym razem nikt nie próbował mnie powstrzymać, kiedy uciekałam by ukryć łzy. Nie widziałam Sasuke przez kilkanaście następnych dni. A tak dokładnie to go unikałam. Na początku, gdy gdzieś mu mignęłam Sasuke próbował poruszyć jakiś temat w końcu jednak się poddał. I jakoś tak wyszło, że spotkania w kuchni czy na korytarzu stały się całkiem normalne. W późniejszym czasie przestałam już zwracać uwagę na nasze stosunki. Rodzice zapisali mnie do bardzo dobrego gimnazjum gdzie miałam chodzić od początku drugiego semestru i musiałam nadrobić dużo materiału. Nigdy się nie dowiedziałam co rodzice powiedzieli Sasuke tamtego wieczoru. Ale nawet rozmawialiśmy ze sobą od czasu do czasu, a ja zaczęłam na nim polegać w ekstremalnych przypadkach. Jak ten dziś.
Poczułam się znudzona więc ruszyłam do części dziennej mojego pokoju, gdzie była kanapa, stolik, kilka poduch, telewizor. I oczywiście wieża, którą włączyłam. Położyłam się na kanapie, twarzą do oparcia. Pozwoliłam by ostre nuty „Cult To Follow” wypruły ze mnie wszystkie myśli. A przede wszystkim te dzisiejsze wspomnienia. Tego co się dziś stało. Nie wiem ile tak leżałam, ale w pewnym momencie ktoś szturchnął mnie w ramę. Swój protest oznajmiłam przeciągłym jękiem. Ktoś się zaśmiał. Odwróciłam się w stronę pokoju. Przede mną klęczał Naruto, jak zawsze wesoło uśmiechnięty.
-Hej mała! Czemu płakałaś?! – Próbował przekrzyczeć muzykę. W
odpowiedzi wystawiłam mu język i podkręciłam dźwięk za pomocą pilota. Zamknęłam
oczy położyłam głowę tak, że zwisała mi z kanapy. Nagle blondyn wyłączył
muzykę. Jęknęłam niezadowolona i otworzyłam jedno oko.
-Wyglądasz jak mniejsza i słodszą wersja brata. Nawet nie masz
biustu. – dodał. Wydęłam policzki i odwróciłam się do niego plecami. Chłopak zaśmiał
się serdecznie i uklęknął koło mnie.
-Ej młoda. Choć potrzebujemy twojej pomocy.
-Przy czym?
-Jedzeniu, przekąski. Wiesz dobrze, że Sasuke się w kuchni nie
pokarze mając gości a ja zjem wszystko zanim doniosę do stołu.
-A, co z dziewczynami? Popatrzył na mnie wymownie. No tak…. Żaden
z nich nie ma dziewczyny….
Poprosiłam żeby chwilkę poczekał i pobiegłam do garderoby.
Założyłam żółte rajstopy, granatowe spodenki, biały ramiączek, zieloną bluzę.
Część włosów związałam w dwa kucyki i związałam je czerwonymi wstążkami. Resztę
włosy przejechałam prostownicą. Na koniec popsikałam się perfumami z Playboy’a.
Przez króciutką chwilę szliśmy razem, jednak blondyn zaraz został zawołany
przez znajomych. Popatrzył na mnie jak szczeniaczek, a ja chcąc być miłą
skinęłam głową. Blondyn pokazał mi chyba wszystkie swoje zęby i już go nie
było. Zmierzyłam wzrokiem całą grupkę, jednak, gdy zauważyła mnie jedna z
dziewczyn, uciekłam. Zeszłam na dół i wyrzuciłam wszystkich z kuchni, po czym
zamknęłam obydwa wejścia i zaczęłam przygotowywać przekąski. Gdy skończyłam
napisałam do brata SMS-a jednak nie raczył się zjawić. Wysłał za to swoich
kolegów. Ci dość mocno zdziwili się widząc mnie SAMĄ w kuchni.
-Yyyy… Tenshi gdzie wszyscy?
-Nie ma. - odparłam spokojnie podając Choji’emu tacę z jedzeniem.
-To widzę, ale gdzie oni są? – dociekał Uzumaki.
-Wyrzuciłam ich. Tylko by mi przeszkadzali. Mówiąc to uśmiechnęłam
się tak słodko, na ile było mnie stać. Wszyscy patrzyli na mnie jak na UFO. W
tym momencie poczułam na sobie nieprzyjemne spojrzenia. Powoli odwróciłam się w
tamtą stronę i zobaczyłam wściekłe spojrzenia kilku dziewczyn.
-To jakieś wasze koleżanki? – wskazałam na dwie blondynki, które
próbowały mnie zabić wzrokiem, lekko zdziwiona szatynka i jednak brunetka,
która nie patrzyła na mnie tylko na Naruto. Oczywiście dopóki ten nie odwrócił
się we wskazaną stronę. Dziewczyna od razu odwróciła wzrok.
-A tak to nasze koleżanki z gimnazjum. Po tej odpowiedzi odkryłam,
że chłopak nie jest już zainteresowany rozmową ze mną. Podałam, więc reszcie
tace, miski, półmiski i szklanki. Wszyscy uwinęli się w kilka minut. Po
skończonej robocie rozeszli się po całym domu. Posprzątałam po robocie i
zrobiłam sobie kolacje. Dopiero, gdy zaczynałam zmywać zauważyłam, że dom opustoszał.
To była ta zła wiadomość, bo słyszałam dźwięki wydawane przez niektóre pary w
pokojach. Okazało się jednak, że wszyscy goście zebrali się za domem, gdzie
postawiono prowizoryczną scenę. Otworzyłam na oścież okno by mieć lepszy widok
i lepiej słyszeć, co się dzieje. Zaraz jednak załapałam, o co chodzi. Na
podwyższenie wszedł zespół. Każdy ustawił się w odpowiednim miejscu. Już po
kilku sekundach zaczął się koncert. Mój brat dawał popis na gitarze
elektrycznej, Kiba czadu na perkusji, Shikamaru spokojnie na basie, a Naruto
jak zawsze wydzierał się do mikrofonu. Musze przyznać są, co raz lepsi. Przy
dość dobrej muzyce umyłam, powycierałam i powkładałam na miejsce naczynia.
-A teraz ostatnia piosenka. – zapowiedział… mój brat? Zdziwiona
odwróciłam się do okna. Co on
robi przy mikrofonie? -
pomyślałam. W tedy Neji włączył na konsoli DJ’a podkład z czyimś głosem.
Szeroko otworzyłam oczy ze zdziwienia. Co,
do cholery, robi tam moje nagranie? –
zastanawiałam się gorączkowo. Zostało nagrane podczas jednej z moich i Naruto
głupawek. Dla żartu zaśpiewałam chórki do najnowszej piosenki. Dokładnie w tym
momencie czarnowłosy popatrzył mi w oczy i szeroko się uśmiechnął. Zaczęłam
podskakiwać ze szczęścia i już po chwili tańczyłam w rytm muzyki, kręcąc
biodrami. Nagle ktoś położył mi ręce na talii i mocno przytulił do siebie.
-Od kiedy to z ciebie taka kocica, co? – spytał głęboki, męski
głos. Nie słyszałam go od ponad 4 miesięcy. Otworzyłam szeroko oczy tak bardzo
jak tylko mogłam.
-Co ty tu robisz? – spytałam trzęsącym się głosem.
-Jak to? Odwiedzam Cię. Powiedziałem ci przecież, że będę
towarzyszył ci w każdej szczęśliwej chwili twojego życia.
-To było przed... przed tym wszystkim. Mój głos nadal się łamał,
ale udało mi się zauważyć, że koncert się skończył.
-Niby tak, ale ta nowa dziewczyna nie jest tak ciekawa jak ty,
więc uznałem, że pozwolę ci być ze mną. – odparł całując mnie w policzek.
- A co z nią? Rozpuścił moje włosy.
- To chyba oczywiste. Zerwałem z nią. – mruknął wkładając swoją
twarz w rozpuszczone teraz włosy. Głośno zachłysnęłam się powietrzem kiedy
poczułam jego ręce na mojej piersi.
-Przestań! – krzyknęłam
– Nie chcę z tobą być! Odczep się! – powiedziałam to zanim zdążyłam pomyśleć i
zaraz tego pożałowałam. Jego ręka bardzo mocno zacisnęła się na moim pasie, a
druga na piersi na tyle mocno, że nie mogłam oddychać.
-Coś powiedziała? –
zapytał a ton jego głosu sprawił złudzenie, że krew w moich żyłach zamarzła.
-Odejdź.
- Kochanie, ale dlaczego?
- Nie jestem twoim kochaniem.
- Jak to? – powiedział imitując
teatralne zdziwienie – Od kiedy?
- Od momentu, kiedy podciąłeś mi
koło na wyścigu. – ledwo udało mi nie to powiedzieć. Jego dłoń z piersi
przeniosła się na szyję i teraz zaciskała się, co raz mocniej.
- Oj! Daj spokój. Jak długo
będziesz to jeszcze rozpamiętywać? – spytał ze zniesmaczeniem.
- Wiecznie. – wychrypiałam.
Zaczęłam się cieszyć, że chce kontynuować tą rozmowę. Inaczej pewnie zacząłby
mnie podduszać, aż do utraty przytomności, a następnie zabawiłby się mną i
pewnie tu zostawił. Korzystając z tego, że poluźnił chwyt na mojej szyi, udało
mi się wyrwać. Jakimś cudem. Szybko odskoczyłam od niego, po czym odwróciłam w
jego stronę.
Stał tam tak jak go zapamiętałam.
Te same zgniłozielone, długie włosy związane na czubku głowy w kitkę, małe, czarne
oczy patrzące na mnie ze zdziwieniem. Miał tylko kilka więcej zmarszczek, niż
gdy ostatni raz widziałam. Nie licząc dzisiaj, ale w tedy nie przypatrywałam
się zbytnio jego twarzy. Tak. Patrzyłam na mężczyznę, który uratował mnie od
nędzy. Który znęcał się nade mną. Któremu w pewien sposób zawdzięczałam to, że
znalazłam normalną rodzinę.
Przede mną stał ten sam Akirito Kusanoha.
Prawie trzydziestoletni mężczyzna, będący główną postacią w moich nocnych
koszmarach.
Kiedy zaczynaliśmy zauważyłem, że
Tenshi jest w kuchni przy zlewie. Potem straciłem ją z oczu. Muzyka zbytnio
mnie pochłonęła. Szkoda, chciałem zobaczyć jak zareaguje na to, że nagranie z
jej śpiewem zostało przez nas użyte do piosenki. Gdy skończyłem śpiewać,
zdyszany podniosłem głowę. Pierwsze co, to popatrzyłem w stronę okna. To, co
zobaczyłem na chwilę mnie zamroziło. Tenshi stała przy jakimś gościu.
Przytulała się do niego. Myślałem, że
kręci z Kibą. – pomyślałem. Zawołał mnie Naruto coś wspominając o bisie.
Już miałem mu odpowiedzieć, że spoko, moją uwagę przykuł gwałtowny ruch w
kuchennym oknie. Tenshi zaczęłam się szarpać. Już po kilku sekundach udało się
od niego odsunąć. A wręcz odskoczyła. Nie za bardzo ogarnąłem, o co chodzi. Nie
wiedziałem, co zrobić. Czy zostać na scenie i kontynuować, czy iść do siostry i
sprawdzić, co się dzieje. Ale decyzja nie został podjęta przez świadomą część
mnie. Zauważyłem za siostrą jakiegoś innego typka. Wyglądał jakby się skradał.
Trzymał nad głową coś dużego i zbliżał się do dziewczyny. Moje nogi same
zeskoczyły ze sceny.
- Na następnym koncercie! –
krzyknąłem jeszcze do kolegów biegnąc już w stronę domu. W uszach słyszałem jak
szybko płynie moja krew, jak szybko bije mi serce. Adrenalina błyskawicznie
pojawiła się w moich żyłach. Wskoczyłem do domu przez okno. Tym samym
zdezorientowałem wszystkich. W tedy „skradacz” zamachnął się mocno.
- Uwa.. – tylko tyle zdążyłem
krzyknąć, nim dziewczyna odwróciła się w tamtą stronę. W tym czasie ja rzuciłem
się na chłopaka, który wcześniej ją przytulał. Przemknęło mi, co prawda przez
myśl, że to może jej chłopak. Ale szybko zignorowałem tą myśl. Najwyżej później
go przeproszę. Chłopak zablokował mój cios. Spojrzałem na jego twarz. Był zdecydowanie
za stary na partnera młodej. Złapał za moją dłoń po czy wykręcił mi ją do tyłu
i mocno mnie popchnął. Zanim odzyskałem równowagę i odwróciłem w jego stronę,
usłyszałem syk Tenshi. To na chwilę mnie zdekoncentrowało. Kiedy znowu się skupiłem
i odwróciłem gotowy zadać kolesiowi kolejny cios, jego już nie było. W tedy
usłyszałem jak coś ciężkiego upada na podłogę. A potem znowu. Szybko odwróciłem
się w stronę skąd dochodził dźwięk. Dosłownie trzy kroki ode mnie stała
roztrzęsiona Tenshi trzymająca się za nadgarstek, dziwny gość leżał na
podłodze, obok niego drewniana skrzynka z naszego przedpokoju. Krok za nim stał
Kiba pocierając knykcie. W końcu się opamiętałem. Podszedłem szybko do Tenshi.
Złapałem ją mocno za ramiona i zacząłem potrząsać, aż na mnie nie spojrzała.
Kiedy w końcu to zrobiła miała taki nieobecny wzrok.
- Co tu się wyrabia? – krzyknąłem.
Autentycznie krzyczałem na swoją młodszą siostrę. – Ile razy ci rodzice
powtarzali żeby nie zapraszać do domu swoich starych kumpli. Dziecko, czego tu
nie rozumieć? Krzycząc na nią, cały czas potrząsnąłem nią, co raz mocniej.
- Oj. Sasuke robisz widowisko. –
usłyszałem Naruto
- Niech robi. I tak nikt nie będzie
tego jutro pamiętała. A nikt nie robi zdjęć – odparł leniwie Shikamaru. Odnotowałem
w pamięci żeby później mu za to podziękować i cała swoja uwagę znowu
skierowałem na młodą.
- Jak mogłaś ich tu zaprosić? – spytałem
siląc się na spokój.
- Nie zaprosiłam ich. – jęknęła.
Wtedy nie wytrzymałem. Uderzyłem swoją siostrę. Dałem jej lekkiego liścia w
policzek
-Nie okłamuj mnie! – wrzasnąłem na
nią. Już nie patrzyła na mnie jak do tej pory. Teraz je wzrok skierowany był na
moją dłoń, która wymierzyła cios.
- Słyszysz? – chciałem ja złapać,
ale w tedy wyrwała się. Odskoczyła ode mnie, a kiedy podniosła wzrok zobaczyłem
w nich łzy i autentyczne przerażenie. Chciałem do niej podejść. Przytulić,
pocieszyć, przeprosić cokolwiek. Ale jeszcze raz odskoczyła patrząc na mnie z
przerażeniem. Nagle odwróciła się na pięcie i wybiegła z kuchni. Zaraz
usłyszałem jak trzaskają wejściowe drzwi do domu.
- Co jej zrobiłeś? – spytał Naruto,
który nagle znalazła się koło mnie.
- Nie wdziałeś?
- Nie, wynosiliśmy z chłopakami tego typka z
domu. Facet on chyba waży z tonę. Mówiąc to blondyn zwiesiła się na mojej szyi.
– Ledwo nam się udał a było nas trzech. Ale widząc, że nie odpowiadam na jego
zaczepki zapytał jeszcze raz, co zrobiłem. Ty razem odpowiedziałem.
- Uderzyłem Tenshi. W tedy poczułem
na głowie silny cios. Kiedy odwróciłem się żeby opieprzyć tego, kto to zrobił,
napotkałem twarz brata.
- Co zrobiłeś Sasuke?- wysyczał.
Zwiesiłem wzrok.
- Uderzyłem Tenshi. W tedy dostałem
jeszcze raz. Tym razem w szczękę.
- Jesteś idiotą. Chodź, trzeba ją
znaleść.
- Po co? Będzie chciała wrócić to
wróci? – Spytałem zaciekawiony. Ja tak zawsze robiłem.
- Nie jestem pewien czy nic sobie
nie zrobi po takiej sytuacji. – mruknął, ale i tak go usłyszałem.
- O co Ci chodzi? – spytał blondyn.
- Sasuke w swym geniuszu zapomniał jak
to było w jej poprzednim domu - kiedy to mówił załapał mnie za nadgarstek i pociągnął
stronę frontowych drzwi. – kiedy przyszła
do nas w tedy jej psychika była w bardzo złym stanie. Teraz, kiedy mój genialny
braciszek przypomniał jej to wszystko może być z nią gorzej.
-Pomożemy ci jej szukać. – zaraz
zaoferowali się Naruto, Kiba i Shikamaru. W czasie, kiedy się ubieraliśmy Itachi
zadzwonił do Sasori’ego, Hidana i Deidary o pomoc.
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Notka 2
31 sierpnia
Jutro jest rozpoczęcie roku szkolnego. Zaczynam 3 klasę w naszym
gimnazjum. Z tego powodu jest organizowany nielegalny wyścig. Oczywiście razem
z Akirito bierzemy w nim udział. Już się nie boję tak jak za pierwszym razem XD
Start jest w pół do północy w starym magazynie, a koniec na moście, kawałek za
miastem. W sumie mamy do przejechania około 20 km. Teoretycznie powinno zająć
to z 25 min jazdy według zasad jazdy. Jednak my jeździmy łamiąc wszelkie
reguły. XD Już nie mogę się doczekać. J Czuję, że dziś
coś się zmieni. No nic idę na manicure z Mią i Keyko. Do zobaczenia potem :*
1 września
Drogi Pamiętniku…. Nie wiem, co mam napisać…. Może, że jestem
zagubiona i smutna i zdezorientowana… Albo, że obudziłam się
w obcym miejscu…. A przywiózł mnie tu ktoś obcy…. Więc…. Może zacznę od
wczorajszego wyścigu…
Wyścig zaczął się tak jak
planowano. Wszystko szło bardzo dobrze. Ja i Akirito wysunęliśmy się na
prowadzenie i zostawiliśmy wszystkich daleko w tyle. Jechaliśmy równolegle. Jak
zawsze On był bardzo skupiony na jeździe i wygranej, a ja cały czas śmiałam się i wygłupiałam. Na
przedostatniej prostej przed metą wyprzedziłam Akirito. Pomyślałam, że będzie ze mnie dumny, kiedy wygram. Pierwsza wjechałam na skrzyżowanie. Usłyszałam pisk i poczułam jak lecę. I to dosłownie. Coś
mnie podhaczyło od tyłu. Wylądowałam na trawie kawałek dalej. Akirito zatrzymał
się. Widziałam go doskonale. Ściągnął kask. Popatrzył na
mnie tak jakoś dziwnie. Nie mogłam oddychać. Ani się ruszyć. Czułam się jakby
ktoś położył mi na klatkę piersiową, coś bardzo ciężkiego. Próbowałam coś powiedzieć, ale zdołałam tylko otworzyć
usta. W tedy coś z nich wypłynęło. Udało mi się tylko wyszeptać jego imię. W
odpowiedzi tylko prychnął i pokręcił głową. Następnie założył kask i odjechał z
piskiem opon. Chyba się popłakałam, ale nie jestem pewna. Pamiętam, że miała na to wielką ochotę, ale nie wiem czy mi się udało. Zamknęłam oczy. Potem już nic nie
pamiętam.
Kiedy otworzyłam oczy byłam tu. Białe ściany i sufit, rażące jarzeniówki i
biało, śmierdząca pościel. To pierwsze, co zobac
Przepraszam, że tak nagle przerwałam pisać, ale do mojego pokoju wszedł lekarz.
Jak się okazało jestem w szpitalu. Powiedział, że nie mam wiele rozległych obrażeń jednak od razu po
przywiezieniu mnie tu miała operację. Mam się spodziewać blizny na podbrzuszu.
Ale jak będę o nią dbała to powinna ładnie
wyglądać. Teraz mam czekać na przetoczenie krwi. Jak uznał ten miły staruszek to,
że odzyskałam przytomność jest prawdziwym cudem. Zanim wyszedł zapytał się
jeszcze, kogo ma powiadomić o moim pobycie w szpitalu. Przez chwilę chciałam
podać numer Akirito, ale w tedy przypomniałam sobie jak podhaczył mnie kołem. Odpowiedziałam,
że nie znam numeru domowego, a rodzice
nie mają komórek. Na odchodnym wyjaśnił mi jeszcze skąd się tu wzięłam. Przywiózł
mnie tu jakiś mężczyzna, który zauważył
mnie, w drodze do domu. Poznałam go. Jest bardzo miły i przystojny. Ma jakieś
190 cm wzrostu, długie czarne włosy i tego samego koloru oczy. Nazywa się
Itachi Uchiha. Bardzo miły człowiek. J Przyszedł do
mnie po wizycie lekarza. Rozmawialiśmy chwilę. Miał właśnie wychodzić, kiedy przyszła pielęgniarka żeby pobrać mi krew. Bardzo dobrze wiesz,
że boję się igieł, więc gdyby nie fakt, że nie mogę się ruszyć, pewnie bym uciekła. Widząc moje przerażenie
mężczyzna został ze mną do końca „zabiegu”. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
Kiedy był już przy drzwiach wrócił mój lekarz. Powiedział, że nie możemy liczyć
na bank krwi i musimy znaleźć inny sposób na
zdobycie dla mnie krwi. W tedy Itachi powiedział, że on chętnie odda swoją.
Okazało się, że mamy tą samą
grupę krwi i może ją oddać, bez żadnych
komplikacji. Szczęśliwy pan Zukken (tak ma na nazwisko lekarz) od razu posadził
go na wózku inwalidzkim i ustawił koło mojego łóżka. Pobrał mu krew i dosłownie
pobiegł do laboratorium. Byłam taka śpiąca. Zapytałam pana Itachi’ego czy to w
porządku jeżeli się chwilę się zdrzemnę. Odpowiedział że nie ma problemu.
Jeszcze napisałam tu co się wydarzyło. Jak tylko odłożę długopis pójdę spać.
Kiedy się obudziłam stało
nade mną 5 osób. Mój lekarz, pielęgniarka, pan Itachi i dwoje dorosłych,
których nie poznawałam. Lekko się speszyłam. W tedy pan Zekken odetchnął głęboko i wyprostował się. Reszta zrobiła to samo. Popatrzyłam na
nich zdziwiona. To wszystko wydało mi się dziwne więc zapytała co się stało.
Wszyscy popatrzyli po sobie. W tedy odezwał się pan doktor. Wyjaśnił mi że
kiedy zasnęłam miałam zatrzymanie akcji serca. A po za tym w laboratorium
doszło do pomyłki. Zamiast sprawdzić krew pana Itachi’ego pod kątem
„zdrowotnym”, porównano nasz kod genetyczny. W tedy odezwali się Ci obcy
państwo. Przedstawili się jako rodzice Itachi’ego. Fukago i Mikato. Oboje
wydawali się bardzo mili. Ale kiedy pomyślałam że fajnie by było mieć takich
rodziców, powiedzieli coś niezwykłego. A mianowicie że jestem ich zaginioną
córką. Opowiedzieli mi że mieli kiedyś trójkę dzieci, ale pewnego razu zdarzył
się wypadek. A mianowicie pokojówka uderzyła ich, zaledwie dwuletnią, córeczkę.
Kiedy się o tym dowiedzieli, natychmiast ją zwolnili. Okazało się że ich
synowie często byli przez nią bicie, jednak nic nikomu nie powiedzieli. Do
czasu kiedy ta uderzył ich siostrę. Pokojówka pracowała u nich już kilka lat i
bardzo się oburzyła na wiadomość o wypowiedzeniu. Więc znając na pamięć rozkład
zajęć wszystkich w domu, włamała się do niego kiedy dziecko spało i porwała je.
Później gdy ją złapano tłumaczyła że po prostu chciała pozbyć się bachora przez
którego straciła pracę. Jednak coś poszło nie tak. A mianowicie podczas
ucieczki przed policją wrzuciła dziecko do rzeki. Wszyscy myśleli że dziecko
umarło, a malutkie ciałko nigdy nie zostało odnalezione. To było bardzo dziwne.
Potem dodali że niczego ode mnie nie wymagają, po prostu chcieli żebym
wiedziała i będą szczęśliwi jeżeli spotkam się z nimi kilka razy. Potem wygonił
ich lekarz, mówiąc że czas odwiedzin się skończył. To było mega dziwne. Ale…
Myślisz że mogłabym się nimi jeszcze kiedy spotkać? Wydają się fajni.
28 września
Parę dni temu mój stan się poprawił i 25 miałam wyjść ze szpitala. Rano przyszli Itachi i
jego rodzice by mi tego pogratulować. Kidy już się ubrałam, zaczęliśmy razem rozmawiać. Siedziałam na łóżku opierając się plecami o Mikato. Co prawda ona
i jej mąż odwiedzali mnie codziennie ale nie potrafię mówić do nich „mamo” czy „tato”. Jednak po tym jak ich poznałam miałam
nadzieje ze kiedyś uda mi się to. Nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Wszyscy popatrzyliśmy w tamtym
kierunku. Stał w nich niski, brodaty z piwnym brzuchem mężczyzna.
- Tata?! – krzyknęłam widząc go. W tedy wszyscy popatrzyli na mnie
zdziwieni. Natomiast On nic sobie nie robił z tego jaki szok wywołała jego
wizyta. Podszedł do mnie szybkim krokiem, złapał za nadgarstek i wyprowadzi z
Sali. A w ręcz wywlekł mnie stamtąd. Nikt nie zareagował. Wszyscy byli zbyt
zdezorientowani. Mój ojciec, cały czas mnie ciągnąc, wyprowadził mnie ze szpitala
i skierowaliśmy się na parking. Próbowałam się wyrwać, ale nie udało mi się.
Zostałam wepchnięta do jakiegoś samochodu. Usiadł koło mnie z tyłu, a wtedy
ruszyliśmy. Kiedy usiadłam normalnie, okazało się, że siedzę pomiędzy ojcem a ochroniarzem.
Akirito. Gdy próbowałam zrozumieć co się dzieje, pasażer z przodu odwrócił się
do mnie. Naprawdę się wystraszyłam. Zielonowłosy uśmiechnął się tylko do mnie i
powiedział że widział jak rozmawiałam z obcymi mężczyznami. Chciałam wyskoczyć
z tego samochodu ale byłam sparaliżowana strachem. Nic nie zrobiłam. Nie
drgnęłam nawet o milimetr. W końcu dojechaliśmy do domu chłopaka. Akirito
wprowadził mnie do domu tak jak zawsze po randce. Poprowadził do pokoju. Po
drodze spotkaliśmy jego sprzątaczkę. Zapytała mnie jak było na szkolnej
wycieczce. Odpowiedziałam że świetnie. Akirito powiedział że jestem zmęczona,
idziemy do niego odpocząć i nikt ma tam
nie wchodzić. Kiedy zamknął drzwi…. Zaczęło się…. I było gorzej niż normalnie.
Nie wiem ile to trwało. Wiem tylko że zemdlałam kilka razy z bólu, a gdy się
budziłam to ciągle trwało. W końcu Akirito uznał że należycie mnie ukarał.
Zostawił mnie tam gdzie akurat leżałam. Na podłodze koło łóżka. Chciałam się
pod nie wczołgać by przed nim uciec ale mi się nie udało. Zasnęłam.
Obudziłam się jakiś czas
potem. A w sumie obudziły mnie Mia i Keyko. Leżałam w łóżku, wymyta z krwi i
obandażowana. Kiedy zapytałam co się stało, dziewczyny powiedziały że napadł na
mnie jakiś gość i tak urządził. Dobrze że przechodził tamtędy kolega Akirito bo
było by po mnie. Oczywiście udawałam, że to prawda. Na następny dzień poszłam
do szkoły. To było wczoraj - 27 września. Po skończonych lekcjach zauważyłam że
przed szkołą stoi Itachi. Próbowałam go ignorować ale rozpoznał mnie i
zaczepił. Kiedy zauważył że jestem cała w bandażach i mam obitą twarz spytał
kto mi to zrobił. W tedy podbiegł do nas opryszek Akirito. Złapał mnie i
odciągnął od brata. Przypomniał mi że nie wolno mi z nim gadać i zaczął
wypytywać kto to jest. Powiedziałam że to facet który mnie uratował po wypadku
na wyścigach i jeżeli z nim nie pogadam to się nie odczepi. Chłopak zgodził się
żebym porozmawiała z brunetem. Kiedy odwrócił się do nas tyłem by zadzwonić do
Akirito i wyjaśnić sytuację, nagle z piskiem opon podjechał do nas samochód. Zanim
się zorientowałam, już siedziałam w samochodzie na tylnym siedzeniu. obok
brata. Byłam zdenerwowana i zdezorientowana. Jednak w tedy Itachi wyjaśnił mi
że jedziemy do niego i prowadzi jego kolega. Chłopak przedstawił się jako Hidan
i miał białe włosy. Podczas drogi czarnowłosy oddał mi moje rzeczy które zostały
w szpitalu. Okazał się że państwo Uchiha mieszkają w uroczym domku poza miastem
w lesie. W drzwiach powitała mnie pani Uchiha. Bardzo się zmartwiła moim
stanem. Po tym jak weszliśmy do domu, nie za bardzo wiedziałam co mam robić,
więc zaproponowałam swoją pomoc przy robieniu obiadu. Mikato była wniebowzięta
i patrząc na syna, siedzącego w salonie i oglądającego telewizor z kolegą,
zaczęła narzekać na pomoc domową ze strony synów. Razem
zaczęłyśmy przygotowywać carry. Zanim
skończyłyśmy Hidan powiedział, że musi lecieć. Przed wyjściem zajrzał do
kuchni. Mikato dał całusa w dłoń, a mi na pożegnanie poczochrał włosy. To było
dziwne. Jakoś nie zmartwiłam się tym że dotykał mnie obcy. A wracając do
gotowania. Po raz pierwszy gotował razem z kimś. Było bardzo zabawnie. Akurat
kiedy skończyłyśmy wrócił do domu pan Fukago. Kiedy mnie zobaczył bardzo się
zdenerwował. Wystraszyłam się że nie chciał mnie u siebie w domu. Jednak zaraz
powiedział, że to niedopuszczalne by ktoś traktował tak jego córkę. Zaraz potem
zniknął w swoim gabinecie. Jeszcze zanim z Itachi’m nakryliśmy do stołu, wrócił
zadowolony, chwaląc się że właśnie wysłał wniosek do sądu o uzyskanie pełnych
praw rodzicielskich nade mną. Jego żona od razu na niego nakrzyczała, że
najpierw powinien poznać moja opinie na ten temat bo może wcale nie chcę z nimi
mieszkać. W tedy wszyscy popatrzyli na mnie a ja zaczęłam płakać. Płakałam ze
szczęścia. Itachi zaczął przepraszać mnie za swojego ojca i obiecał że jakoś to
odkręci. Mikato próbowała zabić męża wzrokiem, a On zmieszał się straszliwie.
To tak komicznie wyglądało, że zaczęłam się śmiać przez łzy.
Później zaczęłam im dziękować. W odpowiedzi mój nowy starszy brat
mnie przytulił. Po tym jak się uspokoiliśmy, usiedliśmy do stołu i zjedliśmy
wspólnie obiad. Resztę dnia spędziłam ucząc się z Itachi’m w kuchni. Myślę że
wyglądało to jak scena z filmu o szczęśliwej rodzince. Ja odrabiająca lekcje
pod okiem starszego brata, Mikato sprzątała w kuchni, a niedaleko w salonie
Fukago siedział w salonie i czytał gazetę. Po odrobionych lekcjach poszłam spać
do pokoju, gdzie Mikato wcześniej zaniosła moje rzeczy. Od razu poszłam spać.
Dlatego też piszę to wszystko dziś rano po wstaniu. Już się nie mogę doczekać co
przyniesie dzisiejszy dzień. J
30 września
Dzisiaj była rozprawa sądowa. Opieka socjalna była u mnie w domu i
stwierdzili że to niemożliwe, żebym tam mieszkała. Jak to powiedział rzecznik
„to aż dziwne że w takim domu wychowała się tak normalna dziewczyna”. Za ten
komentarz został niemalże zabity wzrokiem przez Mikato. Później wystąpił doktor
Zekken przedstawiał wyniki, gdzie wynikało, że jestem rodzoną córką państwa
Uchiha. Potem opieka powiedziała że zapoznała się już z domem „tej rodziny” i
nie ma żadnych przeciw wskazań bym tam mieszkała. Potem Fukago powiedział że po
tym jak nasza rodzina się odnalazła nie powinno się jej rozdzielać ponownie.
Moi „rodzice” nie mogli się stawić w sądzie bo właśnie trzeźwieli na posterunku
policji. Następnie jako „świadek” wyszła Mikato, a potem Itachi. Na końcu wezwano
mnie. Na tą okazję Mikato pożyczyła mi granatową sukienkę, szare bolerko i tego samego koloru balerinki. Powiedziałam
że chcę mieszkać z Uchiha. Później była godzinna przerwa. Po niej sąd orzekł że
sprawa został rozpatrzona pozytywnie. I w ten sposób stałam się Tenshi Uchiha.
Potem poszliśmy w czwórkę do włoskiej restauracji. To niezwykłe. Ta rodzina
jest cudowna. Już nie mogę się doczekać aż poznam mojego drugiego brata –
Sasuke.
Zamknęłam
pamiętnik i uśmiechnęłam się szeroko do siebie. Przypomniałam sobie to jak
poznałam Sasuke. To było już kilka dni po tym jak wprowadziłam się do domu
Uchiha. Mój pokój nie był jeszcze gotowy więc mieszkałam w gościnnym.
Siedzieliśmy z Itachi’m w salonie i graliśmy w scrabble. Mężczyzna uparł się że
w ten sposób łatwiej będzie mi się uczyć. Oczywiście nie mogło być prosto i
graliśmy używając tylko angielskich słów. Moi nowi rodzice siedzieli na kanapie
i oglądali telewizor. Nagle otworzyły się drzwi. Wbiegło przez nich trzech
chłopaków. Za nimi weszło jeszcze dwóch. Podekscytowana, aż podskoczyłam na
miejscu ale żaden z nich nawet mnie nie zauważył. Przebiegli przez salon
krzycząc powitanie i pobiegli na górę. Byłam zawiedziona, więc przerwaliśmy grę
i usiedliśmy z rodzicami, by móc podziwiać nową kolekcje ubrań mamy. Emisja
trwała dobre cztery godziny. Kiedy się skończyło wznowiliśmy grę. Ale teraz w
czwórkę. Ja i mama byłyśmy w jednej drużynie, a tata i Itachi w drugiej. Gdy
kończyliśmy, na dół zeszli koledzy Sasuke. Szybko się pożegnali i wybiegli z
domu, bo już było słychać klaksony. Ale mój nowy brat nie. Kiedy wstałam na
następny dzień Sasuke jeszcze spał, a kiedy wróciłam z zakupów był już szkole.
I tak wymijaliśmy się przez kilka kolejnych dni.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- --------------------------------------
A oto i kolejna notka ^^
Jako że od jutra zaczynam II klasę w liceum nie wiem czy bd w stanie publikować notki co miesiąc, więc powiedzmy, że ta jest za wrzesień ;)
A skoro mowa o wrześniu to życzę Wam udanego roku szkolnego. Dla tych, którzy zaczynają nową szkołę, życzę wspaniałych nowych znajomości, przyjaźni, a może i samej miłości. Nie przejmujcie się drobnymi potknięciami. Bądźcie niczym koty i starajcie się lądować zawsze na cztery łapy :)
A dla kontynuujących... powodzenia w starciu z nowym materiałem i wrogami XD
Mam nadzieję że wakacje minęły Wam radośnie a nadchodzące miesiące bd jeszcze lepsze :)
Papa <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)